Uśmiech Ojca Pio

 

Osoby znane i popularne – jak Ojciec Pio – często są niewłaściwie rozumiane. Zdarza się, że ich obraz bywa zdeformowany. Zazwyczaj opiera się on na medialnym przekazie, powszechnej opinii, stereotypach. Rzeczywistość jest jednak inna.

Wiele razy, gdy jako „rzecznik prasowy” Ojca Pio udzielałem wywiadów, pytano mnie, czy Ojciec Pio był arogancki. Owszem, zdarzało się to czasem, kiedy na przykład po mszy świętej ludzie tłoczyli się na drodze, którą Ojciec Pio miał przechodzić, i niektórzy w nadmiarze swej pobożności robili wszystko, by swymi rękami dotknąć jego cierpiących dłoni i zadawali mu dodatkowy ból, chcąc ucałować rany. Nie wszyscy pamiętali, że stają wobec człowieka chorego i cierpiącego, nie zaś przed statuą ze stygmatami. Ojciec Pio bronił się przed przesadnymi gestami ludzi: chował ręce, grymas cierpienia pojawiał się na jego twarzy. Czasem bywał wręcz zdenerwowany, uderzał w konfesjonał i wyrzucał bez rozgrzeszenia tych, którzy przychodzili jedynie z ciekawości i nie żałowali za grzechy. W takich sytuacjach bronił sakramentu, czci Boga i Jego Kościoła.

Zazwyczaj jednak, spędzając czas z braćmi, w czasie spotkań, posiłków, gdy tłoczący się tłum zostawał za drzwiami, był człowiekiem radosnym, uśmiechniętym, potrafił opowiadać ciekawe historyjki i dowcipy. Był również zdolny do delikatnej ironii. Kiedy ojciec Gemelli, podpierając się autorytetem nauki, nie zbadawszy nawet ran Stygmatyka, ośmielił się wydać diagnozę i określił stygmaty jako efekt psychosomatyczny, odpowiedział: „Powiedzcie mu, by myślał intensywnie, że jest bykiem. Zobaczymy, czy wyrosną mu rogi”.

Wśród zdjęć Ojca Pio znajdujemy kilka, na których jego twarz promienieje radosnym blaskiem. Najbardziej znane jest ujęcie z ojcem Euzebiem, który przez lata był jego asystentem. Bracia na nim obejmują się, ich twarze dzieli niewielka odległość i uśmiechają się jak dwa anioły, które spotkały się w raju. Radość wypływająca ze źródła w sercu Ojca Pio ma znamiona paschalne. Nieustanna obecność męki i cierpienia krzyża były stale dopełniane w jego sercu przez radość zmartwychwstania, która niejednokrotnie objawiała się w gestach pełnych miłości oraz w wesołych chwilach spędzonych z braćmi i przyjaciółmi. W książce Padre Pio racconta e dice [Ojciec Pio opowiada i mówi] biograf, ojciec Alessandro da Ripabottoni, referuje: „Czasem klasztorny refektarz stawał się jego sceną. Wstawał ze swego miejsca, szedł na środek i… odgrywał scenki”.

Poczucie humoru należało do natury Ojca Pio i odzwierciedlało się w jego życiu. Idąc pobłogosławić dom pewnej korpulentnej i skąpej kobiety, Grazielli, w jego ukochanej Pietrelcinie, odesłał zakrystiana, który niósł koszyk do zbierania jajek ofiarowywanych parafii za posługę sakramentalną. Skąpa kobieta nie wiedziała, gdzie włożyć jedno jajko, które chciała podarować po tym, jak Ojciec Pio pobłogosławił jej duży wiejski dom. Odpowiedział jej, by je zatrzymała i zrobiła z niego okład na stawach chorych krów. Kobieta zrozumiała i następnego dnia wysłała proboszczowi cztery tuziny jajek. Ludzie i proboszcz byli zdumieni, a jednocześnie rozweseleni tą sytuacją, którą nazwano „cudem”. Ojciec Pio uśmiechając się, mówił: „Ten cud sprawiłem ja”.

Także w czasie cierpienia i wewnętrznej udręki Ojciec Pio potrafił rozsiewać radość i nadzieję w strapionych sercach. Dwudziestopięcioletni brat Jan cierpiał na chorobę płuc, która objawiała się częstym wymiotowaniem krwią. Ojciec Pio odwiedzał go każdego dnia. Młody zakonnik poprosił go rozżalony: „Ojcze duchowny, proś Pana, by zabrał mnie z tego świata. Nie dam już dłużej rady”. Ojciec Pio odpowiedział: „Co za gadanie o śmierci!? Masz coś przeciwko temu, by żyć jeszcze pięćdziesiąt lat? Właśnie tyle będziesz żył!”. Brat Jan się uspokoił. Poczuł się lepiej, wyzdrowiał. Zmarł pięćdziesiąt lat później, 30 kwietnia, gdy przygotowywał się, by jak to w maju każdego dnia swym pięknym głosem śpiewać pieśni Matce Bożej.

Znana jest obietnica Ojca Pio: „Stanę w bramach raju i nie wejdę tam, dopóki nie dostanie się tam ostatnie z moich duchowych dzieci”. W bramach raju spotkamy Ojca Pio z jego szerokim paschalnym uśmiechem, takim jak ten, który ofiarował ojcu Eusebio. Będzie szczęśliwy, że zobaczy każdego z nas. Będzie promieniał radością.

br. Antonio Belpiede OFMCap

Artykuł i zdjęcia za: glosojcapio.pl

Biuro Prasowe Kapucynów - Prowincja Krakowska