Pięćdziesiąt dni po zmartwychwstaniu i dziesięć dni po wstąpieniu do nieba Chrystusa Duch Święty ogarnął modlących się wraz z Maryją apostołów. Wydarzeniu temu towarzyszyły języki ognia oraz szum z nieba. Te szczególne znaki oraz niecodzienne zachowanie apostołów wskazywać mogą na stan prorockiego uniesienia. Czy tak było rzeczywiście?
Kiedy cesarz Hadrian przybył do Jerozolimy w 135 roku, znalazł miasto całkowicie zniszczone. Ocaleć miał tylko jeden kościół – kościół Wieczernika. Chrześcijanie podobno mieli ten przywilej, że nieprzerwanie do XVI wieku sprawowali w nim Eucharystię. Właśnie z tym miejscem związane jest pierwsze świadectwo pojawienia się daru języków w rodzącym się Kościele pięćdziesiąt dni po zmartwychwstaniu Pana. Święty Łukasz, relacjonując je, zauważa w odniesieniu do uczniów znajdujących się w sali na górze: „wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić” (Dz 2,4). Wydarzeniu temu towarzyszyły języki ognia oraz szum z nieba. Te szczególne znaki oraz niecodzienne zachowanie apostołów wskazywać mogą na stan prorockiego uniesienia.
Apostołowie zaczynają przemawiać do zgromadzonych w ich własnych językach, choć nigdy wcześniej się ich nie uczyli. Interpretacja tego faktu jest w egzegezie zróżnicowana: jedni sądzą, że chodzi o konkretne języki, które można zidentyfikować, inni opowiadają się za tzw. „cudem słyszenia”, czyli mają na myśli sytuację, gdy apostołowie mówią swoim językiem, słuchacze natomiast słyszą słowa wypowiadane w ich własnych. Istnieje możliwość przyjęcia jeszcze innej tezy: apostołowie korzystają z daru glosolalii, natomiast świadkowie wydarzenia obdarzeni są „cudem słyszenia” glosolalii w ich własnych językach. Już w IV wieku erudyta zdobywający wykształcenie w Cezarei Nadmorskiej, Aleksandrii i Atenach, patriarcha Konstantynopola, Grzegorz z Nazjanzu, pytał, czy apostołowie rzeczywiście przemawiali w obcych językach, czy raczej mówili we własnym języku, a świadkowie wydarzenia słyszeli swoją mowę. Grzegorz próbuje rozwiązać ten dylemat, stawiając znaki przestankowe w tekście Dziejów Apostolskich w innych, niż zazwyczaj się przyjmuje miejscach, i dochodzi do wniosku, że apostołowie mówili po aramejsku (Mowa na Pięćdziesiątnicę 15-17). Cud zaś dotyczył słuchaczy, nie samych apostołów.
Cud słyszenia?
Hipoteza „cudu słyszenia” ma jednak słabe podstawy w tekście, a także jest mało popularna wśród Ojców Kościoła. Zdecydowana większość egzegetów opowiada się za pierwszą tezą, iż uczniowie mówili znanymi językami, których nigdy się nie uczyli. Argumentem za tą tezą jest między innymi fakt, że św. Łukasz wspomina o obecności Żydów przybyłych na święto spoza Palestyny. Nie były to więc niezrozumiałe dźwięki, lecz realny język. Potwierdzają to sami przybysze. Gdyby dosłownie przetłumaczyć zapis św. Łukasza, brzmiałby on: „I w jaki sposób my wszyscy słyszymy swoją własną mowę, w której zostaliśmy zrodzeni?” (Dz 2,8). Zaimek „naszą” i imiesłów „zrodzeni” bez wątpienia wskazują na język ojczysty przybyłych do Jerozolimy Żydów.
Dalej, nie chodzi o codzienne, zwykłe mówienie, ale o „przemawianie”, „przepowiadanie” w formie uroczystej. Mówiąc o przemawianiu obcymi językami przez apostołów, św. Łukasz używa tego samego terminu, którym określa mowę Piotra w dniu Pięćdziesiątnicy (Dz 2,14):
„Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. «Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami?» – mówili pełni zdumienia i podziwu. «Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? – Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże»” (Dz 2,5-11).
Początkami swymi Pięćdziesiątnica sięga Bożego nakazu zapisanego w kodeksie kapłańskim: „I odliczycie sobie od dnia po szabacie, od dnia, w którym przyniesiecie snopy do wykonania nimi gestu kołysania, siedem tygodni pełnych, aż do dnia po siódmym szabacie odliczycie pięćdziesiąt dni i wtedy złożycie nową ofiarę pokarmową dla Pana” (Kpł 23,15-16). Święto było związane z przyniesieniem do świątyni dwóch chlebów dla wykonania nimi gestu kołysania jako dziękczynienie za zbiory oraz przedłożeniem pierwocin i złożeniem przepisanych prawem ofiar. Z biegiem czasu treść święta powiązano z dziejami zbawienia: obchody święta rolniczego złączono ze wspomnieniem przymierza synajskiego. Przesunięcie akcentu ze święta rolniczego na celebrację otrzymania Tory nastąpiło po niewoli babilońskiej.
Modlitwa w Wieczerniku
Ewangelista nie wspomina o tym, czy apostołowie byli już tego dnia w świątyni, aby złożyć tam ofiarę z chlebów i wykonać gest kołysania, przypuszczać należy jednak, że jeszcze do tego nie doszło. Przemawia za tym wzmianka o bardzo wczesnej porze („trzecia godzina dnia”, a więc około 9.00 rano) oraz fakt, że apostołowie byli zamknięci w Wieczerniku „z obawy przez Żydami”. Czy obawa ta jeszcze trwała, trudno określić jednoznacznie, nie można jednak odrzucić hipotezy, że niektórzy z uczniów z jej powodu zdecydowali się w ogóle nie opuszczać domu. Tekst św. Łukasza nie daje wystarczających argumentów ani na poparcie, ani na odrzucenie takiej tezy. Być może świadomość teologiczna uczniów była już tak duża, że zdali sobie oni sprawę, iż ofiara Jezusa na krzyżu zastąpiła wszystkie inne wskazane przez Stare Prawo i nie będą musieli już nigdy udawać się do świątyni w celu ich składania.
Większe prawdopodobieństwo natomiast zyskuje teza, iż apostołowie przebywali na modlitwie. Choć w samym opowiadaniu o tych wydarzeniach (Dz 2,1-14) św. Łukasz o niej nie wspomina, należy sądzić, że miała miejsce, gdyż uczniowie byli przecież pobożnymi Żydami, którzy wraz z Jezusem przez ostatnie trzy lata swego życia pielgrzymowali do Jerozolimy na okoliczność świąt. Poza tym św. Łukasz wcześniej wspomina modlitwę apostołów i Maryi (Dz 1,14). Należy więc przyjąć, że Duch Święty zstępuje na apostołów właśnie podczas modlitwy. Zresztą świadomym zamiarem teologicznym św. Łukasza w całym jego dziele jest ukazanie Ducha Świętego jako daru otrzymywanego poprzez modlitwę. Przed wstąpieniem do nieba Jezus zapowiada swoim apostołom obietnicę Ojca, czyli Ducha Świętego: „Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie przyobleczeni mocą z wysoka” (Łk 24,49). Apostołowie, posłuszni temu nakazowi Pana, pozostają w Jerozolimie i trwają na modlitwie: „z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, wielbiąc Boga” (Łk 24,52-53). Ona poprzedza więc realizację obietnicy. Choć zatem ewangelista nie stwierdza wprost, że apostołowie modlili się w chwili otrzymania daru Ducha, to zauważa, że „znajdowali się razem na tym samym miejscu” (Dz 2,1), gdzie wcześniej „trwali jednomyślnie na modlitwie” (Dz 1,14).
Wielkie dzieła Boże
Dar mowy w obcych językach został więc udzielony w celu głoszenia Dobrej Nowiny, a dokładniej – „wielkich dzieł Bożych”. Święty Łukasz w swym opisie wydarzeń poranka Pięćdziesiątnicy nawiązuje do biblijnej relacji o budowie wieży Babel. Skonstruował swoje opowiadanie na zasadzie kontrastu do starotestamentalnego mitu. Budowniczowie wieży Babel, choć początkowo mówili jednym językiem, nie mogli porozumieć się między sobą. Apostołowie w dniu Pięćdziesiątnicy, choć mówili różnymi językami, rozumieli się doskonale i byli rozumiani przez ludzi różnych języków. Budowa wieży Babel spowodowała rozbicie jedności wśród ludzi głównie przez to, że budowniczowie mówili: „zbudujemy sobie miasto i wieżę” (Rdz 11,4). Zesłanie Ducha Świętego zjednoczyło apostołów między sobą i złączyło z innymi osobami, gdyż uczniowie zapomnieli o sobie, a głosili wielkie dzieła Boże.
Mówiąc o „wielkich dziełach”, św. Łukasz używa tego samego słowa, które wkłada w usta Maryi wyśpiewującej Magnificat. Maryja chwali Boga, gdyż uczynił jej „wielkie rzeczy”. Powtarza się tu swoisty schemat. U początku Ewangelii św. Łukasz relacjonuje zstąpienie Ducha na Maryję („Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię”; Łk 1,35), która potem chwali Boga za „wielkie dzieła”. U początku Dziejów Apostolskich ten sam ewangelista ukazuje zstąpienie Ducha na pierwszych uczniów (wraz z Maryją), którzy w następstwie także głoszą „wielkie dzieła Boże”. W ten sposób Maryja jawi się jako pierwsza charyzmatyczka.
Tekst ks. Mariusz Rosik
Artykuł za: glosojcapio.pl
Ks. Mariusz Rosik – profesor, wykłada na Uniwersytecie Wrocławskim i Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu. Należy do międzynarodowego stowarzyszenia Studiorum Novi Testamenti Societas z siedzibą w Cambridge. Jest autorem książek naukowych i popularnonaukowych oraz artykułów. Jego prace ukazały się w piętnastu językach. Przewodzi wspólnocie modlitewnej Porta coeli.
Biuro Prasowe Kapucynów - Prowincja Krakowska