Dwie lilie i róża

 

Cleonice Morcaldi pewnego razu wyznała z entuzjazmem Ojcu Pio: „Ty i Jezus to dwie lilie”, na co on odparł: „A Ty jesteś pachnącą różą”. Dla kapucyna ze stygmatami to właśnie dusza była „kwiatem, który dzięki miłosiernemu Bogu wypuszcza pąki wśród cierni i bólu, i jest podlewany łzami”. Tak oto, posługując się obrazowym językiem mistyki, zdefiniowali swoją wzajemną relację, która przez kolejne lata rozpalała wyobraźnię teologów, biografów i poszukiwaczy tanich sensacji.

Cleonice Morcaldi była święcie przekonana, że dzięki Opatrzności Bożej już od swego urodzenia została duchowo związana z Ojcem Pio. W dniu, w którym przyszła na świat, czyli 22 stycznia 1904 roku, on złożył swoją pierwszą profesję zakonną. Po latach sam Stygmatyk potwierdził jej osobiste przekonanie: „Ojciec się przyoblekał [w habit], a córka się rodziła”. Gdy była nastolatką, przyśnił się jej, choć go jeszcze wtedy nie znała. Z wielkim sentymentem wspominała to ich „pierwsze spotkanie”: „Zanim poznałam Ojca Pio, wyśniłam go. Powiedział: «Ze mną poznasz franciszkańską poezję. […] Zostaw ten świat, bądź posłuszna, a będziesz szczęśliwa przez wieczność»”.

Po śmierci rodziców – ojca, gdy miała 13 lat, a matki, gdy skończyła 33 rok życia – kapucyn ze stygmatami został jej umiłowanym „rodzicem”, do którego odtąd wołała „Tatusiu”, a następnie „Mamusiu”. Mimo że nie była jego pierwszą duchową córką, uważał ją za swoją „pierworodną” i najdroższą, zapewniając ją jednocześnie, że „w pierworództwie przekazuje się wszystko. Ty jesteś moim odbiciem. […] Zapamiętaj to sobie: mogą mnie zniszczyć, ale zawsze będę Twoim tatusiem”. W przekonaniu Ojca Pio była jego duchowym „odbiciem”, jego umiłowaną córką, wkrótce została jego wierną uczennicą, a potem i „oblubienicą w Chrystusie”.

 

Jesteś pachnącą różą

Cleonice bezgranicznie zaufała Ojcu Pio i powierzyła mu się we wszystkim: od swych życiowych wyborów poczynając, aż po podążanie do zjednoczenia z Bogiem. Niezwykle celnie scharakteryzował ten związek o. Gherardo Leone: „Doskonały nauczyciel doskonałej uczennicy. Nauczyciel, który wiedział, że może we wszystkim na nią liczyć, bo ona zawsze mu towarzyszyła, we wszystkim i bez zastrzeżeń była mu posłuszna, mimo że wiele ją to kosztowało, przezwyciężała wszystkie problemy siłą miłości. Uczennica, która chciała tylko tego, czego chciał nauczyciel”. Ojciec Pio towarzyszył jej i prowadził ją odkąd była nastolatką, a potem poprzez studia, pracę pedagogiczną czy przewodniczenie Grupie Modlitwy. Cleonice pewnego razu wyznała mu z entuzjazmem: „Ty i Jezus to dwie lilie”, na co Ojciec Pio odparł: „A Ty jesteś pachnącą różą”. Dla kapucyna ze stygmatami to właśnie dusza była „kwiatem, który dzięki miłosiernemu Bogu wypuszcza pąki wśród cierni i bólu i jest podlewany łzami”. Posługując się obrazowym językiem mistyki, zdefiniowali swoją wzajemną relację, która przez kolejne lata rozpalała wyobraźnię teologów, biografów i poszukiwaczy tanich sensacji.

Język mistyki nie jest używany w powszechnej komunikacji między ludźmi, lecz nastawiony na sprawy ducha i dalece odbiega od tego, co zwyczajne, jednoznaczne i oczywiste. Relacjonując miłosne spotkania duszy z Bogiem, odsłania najitymniejsze doświadczenie duchowe. Wyraża się często w stylu ekspresyjnym lub wręcz egzaltowanym, co może budzić niepokojącą wieloznaczność. Taki język odnajdujemy przede wszystkim w mistyce oblubieńczej, która łączy doświadczenie Boga z silną uczuciowością, a nawet zmysłową konkretnością.

Pozostawiony przez Cleonice Morcaldi „Tajemny dziennik duchowy” pod wieloma względami należy do tego rodzaju mistyki oblubieńczej, z tym jednak zastrzeżeniem, że oblubieńcem dla jego autorki był nie tyle sam Jezus, co kapłan będący „alter Christus”. Język ich wzajemnej komunikacji był nacechowany czułą delikatnością, a niekiedy charakterystyczną dla Ojca Pio szorstkością. Jednak część sformułowań, jakie można w nim znaleźć, wybrzmiewa niezwykle śmiało, tak iż wydają się być wręcz kontrowersyjne. Jeden z biografów Ojca Pio, o. Gherardo Leone, przyznaje, że „przyglądając się im na płaszczyźnie teologicznej, trzeba stwierdzić, że język wypowiedzi jest nie tylko wyrazem wielkiej duchowej miłości Cleonice do kapłana, ale ma też wszystkie cechy języka wysokiej mistyki, charakterystycznego dla znanych z historii osób szczególnie oddanych Bogu”. Badacze krytycznie odnoszący się do relacji Cleonice z Ojcem Pio widzieli w niej przejaw fanatyzmu, a nawet bałwochwalstwa.

 

Kocham je, ponieważ pomagają mi kochać Boga

Rodzą się jednak pytania: Dlaczego Ojciec Pio był tak czuły dla Cleonice? Dlaczego uważał ją za swoją szczególną ulubienicę? Wydaje się, że mają na to wpływ tak względy duchowe, jak i czysto ludzkie. Nie wolno bowiem zapominać, że Ojciec Pio był w pełni człowiekiem, był mężczyzną ze swoim temperamentem, uczuciowością, wizją świata i samego siebie, zdolnym do tworzenia relacji międzyludzkich, w tym rodzinnych i przyjacielskich, a nawet – jak się okazuje – i oblubieńczych. Aby uniknąć niepotrzebnych nieporozumień, należy powiedzieć, że jego relacja oblubieńcza miała wymiar miłości na poziomie czysto duchowym, a jego zaangażowanie w związek z Cleonice nigdy nie przybrało charakteru cielesnego czy erotycznego. Prowadząc autentyczne życie zakonne, nie kierował się beztroskim entuzjazmem, czy swobodną afektywnością, nie był również mizoginem ani człowiekiem niewrażliwym na uczucia i piękno kobiet, którego się nie bał, ale o które troszczył się z ojcowską miłością.

Natomiast sama Cleonice, choć odznaczała się swego rodzaju egzaltacją i czuła się emocjonalnie związana ze Stygmatykiem, nigdy nie przekroczyła granic właściwych dla ich wzajemnej duchowej przyjaźni. Nawet więcej, to właśnie owa szczególna relacja pozwoliła im zachować wyjątkową i niczym nieskalaną miłość mistyczną. Będąc kwintesencją kobiecości, z właściwą sobie urodą Włoszki z Południa o charakterystycznych czarnych oczach i podkręconych włosach koloru hebanowego, musiała czuć się kobietą atrakcyjną, ale nie wykorzystywała swego fizycznego piękna do budowania ich wzajemnych relacji, pozostając osobą niezwykle skromną. Będąc jego umiłowaną córką duchową i ulubienicą, pragnęła być również jego oblubienicą w Chrystusie.

Jako mistyk Ojciec Pio nie był obojętny na to, co zewnętrzne. Przepełniało go bogactwo uczuć, których nie był w stanie ukryć, ale przelewał je na swoje dzieci duchowe. Miały one tę samą naturę, jak te kierowane do Boga. O źródle uczuć łączących go z dziećmi duchowymi pisał w jednym ze swoich listów: „Kocham je bardzo, ponieważ wydaje mi się, że bardzo mi pomagają kochać Twórcę zadziwiającego, pięknego świata – Boga”. Była to relacja wzajemnego oddziaływania – one kochały w nim Chrystusa, a on w nich kochał Boga.

Spośród rzeszy osób gromadzących się wokół niego wybierał te, które tak jak on doświadczały gorącej miłości do Boga i do ludzi. Gdy spotkał taką osobę, wymieniał się z nią swymi myślami, spostrzeżeniami, a nawet uczuciami. Tak rodziła się między nimi przyjaźń, a nawet miłość, która rozwijała się i dojrzewała na drodze duchowej. W podobny sposób należy tłumaczyć relację łączącą Ojca Pio z Cleonice Morcaldi. Ich związek zrodził się z miłości do Jezusa i z wiary w Jego miłość.

 

Zaraz po Jezusie jestem dla Ciebie wszystkim

O relacji łączącej Ojca Pio z Cleonice dowiadujemy się z pierwszych zdań dziennika: „Spiszę wspomnienia, które dotyczą mojego duchowego ojca – Ojca Pio z Pietrelciny – który tak bardzo mnie umiłował w Bogu i tak bardzo cierpiał, abym odrodziła się w Jezusie”. Miłość i cierpienie ukształtowały ich wzajemną relację. Stygmatyk miłował ją w Bogu i cierpiał, rodząc ją w Chrystusie. Pewnego dnia oznajmił: „Zaraz po Panu Jezusie ja jestem dla Ciebie wszystkim. Wszystkim – w Nim i przez Niego. Jeśli matką jest ta osoba, która urodziła Cię w ciele, to o ileż bardziej ten, kto odrodził Twoją duszę w bólu i miłości. Dusza jest ważniejsza od ciała”. Ojciec Pio „miłość w Bogu” traktował totalnie, jako bycie wszystkim, a cierpienie było dla niego koniecznym przejawem zrodzenia duchowego, czyli do życia dla Boga.

W licznych wspomnieniach córek duchowych odkrywamy chrystocentryczny obraz osoby Ojca Pio. One widziały w nim przede wszystkim Jezusa. Nie inaczej było z Cleonice, dla której kapłan ze stygmatami był rzeczywiście „alter Christus”. To wyjaśnia jej gorące uczucia i całkowite oddanie się Stygmatykowi bez zastrzeżeń. Sama przyznaje, że mówiła do niego: „Kocham Cię, ponieważ jesteś we wszystkim drugim Panem Jezusem”, na co on reagował słowami: „Ech Ty, druga Mario! Jak Ci odpłacę za wsparcie, jakiego mi udzielasz?”. Kiedyś podczas spowiedzi zapytała go, o co winna prosić Boga dla niego, wtedy usłyszała o jego duchowym pragnieniu: „Abym był drugim Jezusem, cały Jezusem, zawsze Jezusem”. Ojciec Pio dążył do tego, by być „alter Christus”, takim też chciała go widzieć Cleonice. Zapisała to w swym dzienniku: „To był drugi Jezus! We wszystkim: w tym, co mówił, co cierpiał, jak kochał, jak nauczał, nawet w sposobie chodzenia i w gestach. Wszędzie i zawsze rozsiewał cudowny zapach Chrystusa. Z powodu tego zapachu wszyscy do niego biegli”. Według niej tym zapachem była jego świętość, wynikająca ze zjednoczenia z Chrystusem. Dlatego kiedy Cleonice skarżyła się, że nie ma w swym sercu miłości do Jezusa, on zachęcał ją słowami: „Kochaj Go moim sercem. Ja mam tę miłość”. Ufnie szła za jego radą, gdyż widziała w nim swoją drogę do Jezusa.

Ojciec Pio, jako „druga lilia” po Jezusie pachnąca świętością, odwdzięczał się jej podobnymi uczuciami, szczególnie serdeczną życzliwością. Cleonice doskonale rozumiała, że sposób, w jaki się do niej zwracał, mógł rodzić niezrozumienie lub nawet zgorszenie, jednak dla niej samej był wyrazem miłości oblubieńczej. Sama przyznała: „Pisał pośpiesznie te myśli. […] Zdania, które ktoś nieznający Bożej miłości mógłby uznać za profanację. Czy Pan Jezus nie przedstawia się na kartach Ewangelii jako Oblubieniec? Czy Apokalipsa nie mówi o mistycznych zaślubinach Baranka? Czy nie mówi również: «Chodź, pokaże ci oblubienicę, małżonkę Baranka»?”. Skoro Ojciec Pio był dla niej „drugim Jezusem”, to dlaczego nie mógł zostać również „oblubieńcem”, tak jak ona jego „oblubienicą” na podobieństwo ewangelicznych panien?

 

Mamusia nie potrafi żyć bez Ciebie

Miłość oblubieńczą Ojciec Pio i Cleonice przeżywali bardziej jako relację rodzic – dziecko: on był jej duchowym ojcem i kochającą matką, a ona jego umiłowaną córeczką. Najlepiej oddaje to treść pisanych do niej przez Ojca Pio liścików: „Twoja Mamusia przysięga uroczyście, że jesteś i zawsze będziesz umiłowaną córeczką i tego przywileju nikt nigdy Ci nie odbierze. Mamusia nie potrafi już żyć bez Ciebie. Żyje dla Ciebie i kocha Cię bezgraniczną miłością. Posyła do Ciebie swe poranione serce. Żyjesz nieustannie w sercu Twojej Mamusi. Ona jest Twoja, cała Twoja, zawsze Twoja, moja kochana córeczko! Niech Pan Jezus będzie Twą pociechą. W Nim i przez Niego jesteś nieustannie wyryta w moim sercu”.

Wiele karteczek z zapisanymi myślami od duchowego rodzica i nauczyciela zagubiło się z czasem, jednak według Cleonice miały w tamtym czasie jeden cel: „Te karteczki odkrywały wielkie pragnienie Ojca, by mocą miłości unieść nas wyżej, i to natychmiast, jak sam kiedyś powiedział. On kochał w Boży sposób. Do niczego nie zmuszał, ale pociągał ku dobru”. Stygmatyk wyjaśnił jej: „Po to zostałaś wybrana, abyś poprzez moją miłość poznała miłość Jezusową. Sięgajmy coraz wyżej, moja córko!”. Te bileciki i listy były wyrazem szczególnego uczucia, które wiodło ich ku miłości do Chrystusa, nawet jeżeli sposób wyrażania się, język i zwroty nacechowane dużym ładunkiem emocjonalnym sprawiały wrażenie przekroczenia granicy właściwej uczuciowości. Ojciec Pio potrafił wykorzystać świat uczuć do tego, by były pośrednikiem między nim a Bogiem, by ich uwznioślały, by nabierały cech ekstatycznych.

Sama Cleonice posługiwała się językiem pełnym entuzjazmu i nie zawsze teologicznie precyzyjnym, co jest zrozumiałe ze względu na brak odpowiedniego wykształcenia i własnego temperamentu. Jej słowa płynęły z serca i kobiecej intuicji. Mimo to potrafiła trafnie zanalizować to, co działo się w jej duszy. Oto w jaki sposób opisała jedno ze spotkań z Ojcem Pio: „Chwilę ze mną rozmawiał. Mówił o miłości Jezusa do mojej duszy. Jego słowa jak ogień rozpalały moje serce. Czułam ogromną, rozkoszną miłość, tak delikatną i słodką, jak nigdy dotąd”. W prosty i pełen intensywnej emocjonalności sposób wyraziła odczucia, jakie w niej wywołała rozmowa ze Stygmatykiem. Było to możliwe, gdyż „miała duszę niewinną jak dziecko i tę niewinność wyczuwało się w jej zachowaniu, w głosie. Nikt nigdy nie pozwolił sobie na jakąkolwiek niegrzeczność wobec tej prostej i uczciwej osoby” – pisał o niej o. Gherardo Leone.

Cleonice często spowiadała się u Ojca Pio, całowała jego stygmatyzowane dłonie i prowadziła z nim szczere dialogi. Kiedy padł ofiarą krytyki i podejrzeń ze strony władz kościelnych, ona była jego drogocennym źródłem pocieszenia i wsparcia. W czasie „uwięzienia” umówiła się z nim, że każdego wieczora od dziewiątej do jedenastej będzie patrzyła ze swego okna na palące się światło w jego pokoju i w ten sposób pozostaną zjednoczeni na modlitwie. Zgaszenie światła przyjmowała jako znak błogosławieństwa i pożegnania. Kiedy przywrócono Ojcu Pio prawo spełniania funkcji kapłańskich i mogła się u niego wyspowiadać, wtedy zapytała go całkiem otwarcie: „Czego Ojciec chce ode mnie?”. Usłyszała wówczas ujmujące za serce wyznanie: „Chcę tego, co mi dajesz. Szukam w Tobie miejsca, gdzie mógłbym odpocząć. Gdzie znajdę córkę tak kochającą i szczerą, jak Ty?”.

Dzielili się ze sobą nie tylko oblubieńczą miłością i duchowymi myślami, lecz również chorobami. Gdy jedno z nich miało przeziębienie, drugie chciało mu przyjść z pomocą, przyjmując ciężar choroby. Cleonice wspomina: „Zeszłego roku prosiłam Ojca: «Daj mi trochę swego kaszlu». A on: «Nie, nie! Klejnotów Oblubieńca nie daje się nikomu! Raczej Ty daj mi swój kaszel, bo cierpię bardzo, gdy słyszę, jak kaszlesz»”.

Na kilka godzin przed śmiercią Ojca Pio otrzymała na obrazku jego ostanie życzenie: „Niech Pan Jezus wypełni Twe serce samym sobą”. Było to nie tylko życzenie, ale i kapłańskie zadanie Ojca Pio, trwające przez cały czas ich znajomości.

 

Wysłuchałeś wszystkich dobrych pragnień mego serca

Obecność Cleonice w życiu Ojca Pio sprawiała, że czuł się jak Jezus w Betanii szukający schronienia i odpoczynku w domu Marii i Marty.

Jako Maria Cleonice chłonęła jego słowa i nauki, a następnie skrupulatnie zapisywała je w swoim „Tajemnym dzienniku duchowym”. Ojciec Pio przychodził do niej w snach, podczas bilokacji, posyłał jej krótkie liściki ze swymi myślami na kawałku kartki czy zużytej kopercie lub wyrzuconym do kosza telegramie. „Gdy tylko zaczęła towarzyszyć Ojcu Pio jak apostołowie Panu Jezusowi, notowała każde jego słowo, każdą myśl. Pytania, jakie mu zadawała słownie lub pisemnie, zostały wiernie przeniesione do jej pamiętników. Z upływem miesięcy i lat stare zeszyty były przepisywane do nowych” – w ten sposób o. Gherardo Leone streścił działalność wiernej uczennicy Ojca Pio, który traktował ją jako „drugą Marię” i „pachnącą różę” w ogrodzie Jezusa.

Bycie Marią przejawiało się i w tym, że wręcz drążyła duchowość Ojca Pio, zalewając go drobiazgowymi pytaniami, wykazując przy tym swoistą zachłanność w poznawaniu jego duszy, a nawet prywatności. „Czyniła to nie tylko z powodu naturalnego pragnienia pogłębienia własnej duchowości czy też […] kierowana miłością do niego, ale również powodowana ciekawością, z jakich to nadprzyrodzonych wyżyn czerpał, co widział i czuł podczas modlitwy, czego doświadczał w cierpieniu, w objawieniu mu niebiańskich darów” – jak trafnie zauważył o. Gherardo Leone. Ona sama tak o tym pisała: „Przebywając w obecności Ojca, myślałam tylko o smakowaniu słodyczy jego ducha, o jego Bożej miłości, ujmującym pięknie jego duszy, prześwitującej z jego niebiańskiego oblicza, a mało zwracałam uwagę na jego słowa”. Jednak jej ciekawość motywowana czy to czysto ludzkimi, czy też nadprzyrodzonymi względami, była zazwyczaj zaspokajana. Kapucyn ze stygmatami krótko i rzeczowo odpowiadał na jej liczne i dociekliwe pytania, które dotyczyły najczęściej tajemnic wiary, jej postępu duchowego lub jego osobistych i mistycznych przeżyć. Cleonice pytała go: „Czy wiarę da się powiększyć? Na czym polega doskonałość? Co najbardziej przeszkadza Ci w rzeźbieniu mojej duszy według Boskiego wzoru? Co powiesz mi o Niepokalanej? Czy prorok Eliasz umarł? W którym momencie mszy Ojciec cierpi najbardziej? Czy podczas mszy przeżywasz również biczowanie?”. Ze względu na mądrość wynikającą z jego mistycznego doświadczenia, a przebijającą przez słowa jego odpowiedzi, była pełna podziwu dla swego duchowego nauczyciela. Przekonana, że ma do czynienia z człowiekiem Bożym, słuchając jego nauk, sama wzrastała duchowo.

Cleonice była dla Ojca Pio również niczym ewangeliczna Marta, dbała o jego codzienne potrzeby, troszczyła się o jego bieliznę i ubrania, opiekowała się nim, gdy czuł się źle, choć zakonnik nigdy się tego nie domagał. Jednym słowem zastępowała mu najbliższą rodzinę. Ojciec Pio, udręczony przez lata darem stygmatów, potrzebował wyjątkowej dbałości o odzież, która nieprzerwanie była poplamiona krwią. Jego ubrania nie trafiały do wspólnej pralni klasztornej, ale były czyszczone i prasowane przez najbliższych, w tym także Cleonice.

Jej krewna, Carmelina Tamburrano, wspomina, że największe wrażenie robiło na niej, jak ciocia prała podkoszulki Ojca Pio. Wody po takim praniu nigdy nie wylewała do zlewu, ale w ogrodzie na trawę lub pod kwiaty. Gdy bielizna była sucha, odsyłała ją Ojcu Pio, a on przysyłał jej kolejną partię i tak trwało to przez lata. Przygotowywała dla niego także chusteczki z białego lnianego płótna, którymi później owijał ranę na piersi. Wracały potem do prania całe skrwawione. Cleonice dawała swemu „Tatusiowi” zawsze nowe kawałki płótna, a stare zachowywała, by je później rozdać duchownym, którzy dość często przychodzili do niej z wizytą. Któregoś dnia posłała Ojcu Pio również białą tunikę z płótna, żeby zakładał ją na noc. Po trzech dniach odesłał ją całą zakrwawioną.

Po śmierci Ojca Pio Cleonice zanotowała w swoim dzienniku: „Kochany Tatusiu, nie było takiej rzeczy, której nie zrobiłbyś dla swej córeczki. Wysłuchałeś wszystkich dobrych pragnień mego serca”. Karmelita, o. Roberto Moretti, który przeanalizował duchową relację między Ojcem Pio a Cleonice Morcaldi, stwierdził: „Jest jasne, że wyrazy uczucia i czułości, troska i wszelkie przejawy szczególnego wybrania były dla niej znakami, które pochodziły od Jezusa żyjącego i działającego w Ojcu Pio. Sam Ojciec Pio nauczył ją tak odczytywać swe słowa i gesty”.

 

Miłujcie się wzajemnie

Przez lata zapiski Cleonice były nieznane, a może nawet skrywane. Kiedy zaczęto wysnuwać zbyt pochopne wnioski na temat ich wzajemnej relacji, wówczas włoscy kapucyni zdecydowali się opublikować jej notatki. Niewielka ich część nadal nie została wydana, ponieważ domaga się rzetelnej analizy historycznej. Warto jednak odnotować, że z dziennika Cleonice wyłania się całkiem nowy obraz Ojca Pio, jakiego dotychczas nie znaliśmy. Okazuje się, że jego znane powszechnie surowe przymioty, jak oschłość i szorstkość, były tylko przykrywką czułości. On, który nigdy nie zawiódł kapłańskiego powołania i nie podeptał zakonnej czystości, był równocześnie zdolny do okazywania i wyrażania swych uczuć językiem mistycznej miłości. Wierny Chrystusowi, pozostał w pełni człowiekiem autentycznym.

Nie wolno zapomnieć, że słowa Jezusa: „Miłujcie się wzajemnie”, które są zachętą do miłości czysto naturalnej i ludzkiej, stanowią również zaproszenie do miłości nadprzyrodzonej i boskiej. Mistycy dobrze zrozumieli i zgłębili treść tak pojmowanej miłości.

 

br. Błażej Strzechmiński OFMCap

Artykuł i zdjęcia za: glosojcapio.pl

 

Br. Błażej Strzechmiński – kapucyn. Absolwent Papieskiego Uniwersytetu „Antonianum” w Rzymie. Autor wielu artykułów poświęconych osobie i duchowości Ojca Pio. Wykładowca Studium Franciszkańskiego w Krakowie.

 

Biuro Prasowe Kapucynów - Prowincja Krakowska