Św. Franciszek Maria z Camporosso

Wola Boża jest zawsze słuszna, zawsze święta, zawsze pełna miłości i ojcowskiej czułości. Większą wartość ma godzina cierpienia niż sto lat słodyczy. Milczenie, umartwienie i modlitwa, aby zachować pokój z Panem, pokój między nami, pokój z całym światem”.

św. Franciszek Maria z Camporosso

 

Jan Croese urodził się 27 grudnia 1804 roku w Camporosso, niewielkiej miejscowości położonej na wybrzeżu liguryjskim niedaleko Ventimiglii jako czwarte z pięciorga dzieci Anzelma Croese i Marii Antonii Gazzo. Jako zwykłe wiejskie dziecko do szkoły uczęszczał krótko i raczej z niewielkim entuzjazmem. W wieku siedmiu lat zaczął pracować w rodzinnym domu: wyprowadzał na pastwisko krowę zapewniającą całej rodzinie pożywienie oraz pomoc w pracy na polu – skrawkach ziemi, na których rodzina Croese hodowała oliwki, winogrona i warzywa. W rodzinie bardzo silny był kult Maryjny. Kiedy po ukończeniu dziesiątego roku życia Jan ciężko zachorował, zaniesiono go w pielgrzymce do sanktuarium Matki Bożej di Laghetto niedaleko Nizzy. Było to dla niego bardzo głębokie przeżycie, w następstwie którego zaczął odwiedzać franciszkanów i poznał pochodzącego z jego miejscowości brata Jana.

Powołanie dojrzewało w nim powoli. 14 października 1822 roku wstąpił jako tercjarz do Braci Mniejszych Konwentualnych w Sestri Ponente, gdzie przyjął imię brat Antoni. Życie w tej wspólnocie, które cechował większy dostatek niż życie jego rodziny, nie satysfakcjonowało jednak młodzieńca, gdyż pragnął całkowitego ubóstwa i medytacji. Zdecydował się więc przyjąć habit kapucyński. Kiedy nie otrzymał zgody przełożonych na przejście, w porozumieniu z o. Aleksandrem Canepa z Genui, znanym sobie kapucynem, późną jesienią 1824 roku uciekł z Sestri i został przyjęty do kapucyńskiego eremu – klasztoru św. Franciszka w Voltri – gdzie otrzymał imię Franciszek Maria. Przebywał w nim jako postulant niemal trzy lata. Wyróżniał go duch miłości – jak relacjonował jeden ze świadków – był gotów „oddać ubogim swoje jedzenie, a sam zadowalał się znajdowanymi resztkami”. Nie była to dla niego żadna nowość – nawykł do tego już od dzieciństwa. Według świadectw, podczas podróży do Mentone, gdzie jego ojciec zajmował się handlem, podarował rówieśnikowi nowo kupione ubranie, czym wywołał gniew rodzica, który go spoliczkował. W odpowiedzi mały Jan natychmiast nastawił drugi policzek, co wprawiło ojca w podziw, tak że objął syna z miłością.

Doświadczenie z Voltri, które było dopełnieniem doświadczenia z Sestri, sprawiło, że pod koniec 1825 roku za pozwoleniem wikariusza prowincjalnego Antoniego z Cipressa brat Franciszek Maria udał się do eremu św. Barnaby w Genui, by odbyć tam roczną nowicjacką próbę. Nowicjacki habit przyjął 17 grudnia. Jego magister, ojciec Bernard z Pontedecimo, musiał studzić jego gorliwość. Współbracia, którzy przeżywali nowicjat wraz z nim, wspominają jego szczególną dobroć i uprzejmość. Zdecydował się na drogę brata laika. Później wyznał, że za przykładem św. Franciszka „najlepiej stać się pokornym i posłusznym”.

Rok później, 17 grudnia 1826 roku, złożył zakonną profesję na ręce o. Samuela Bocciardo z Genui. Miał zaledwie dwadzieścia dwa lata, ale jego duchowa dojrzałość przekonała przełożonych, by od razu wysłać go do centralnego klasztoru prowincji, czyli do klasztoru Niepokalanego Poczęcia w Genui, gdzie miał pozostać aż do śmierci. W tym klasztorze oprócz normalnego życia zakonnego połączonego z pracą duszpasterską koncentrowały się rozmaite działania zakonne i społeczne. Funkcjonowała w nim kuria prowincjalna, infirmeria, przędzalnia wełny, z której wykonane były ubrania braci, publiczna apteka wraz z pomocą medyczną. Zakonnicy sprawowali także nadzór nad rozdziałem drewna na znajdującym się w porcie moście Niepokalanego Poczęcia. Nowo przybyłego brata wyznaczano do wypełniania różnych pokornych posług, by przygotować go do pełnienia takich funkcji, jak: infirmiarz, kucharz, ogrodnik, zakrystian. W aktach procesowych czytamy: „zawsze był radosny i nigdy nie okazywał zmęczenia”. Pięć lat minęło w zasadzie bez szczególnych wydarzeń, wypełnione doskonaleniem jego miłosiernej miłości. W 1831 roku brata Franciszka Marię przydzielono do pomocy wiekowemu „wiejskiemu” kwestarzowi, bratu Pio z Pontedecimo, nie dającemu już sobie rady. Wtedy zaczęło się rozwijać powołanie i misja Franciszka, która w przyszłości miała go uczynić najsłynniejszym kwestarzem w regionie. Przez prawie dwa lata przemierzał dolinę Bisagno, odwiedzając rozsiane w niej liczne przysiółki. Ta cenna praktyka pozwoliła mu rozwinąć własny styl życia i swoisty typ relacji z ludźmi, przepełniony słowami i wiarą, cierpliwością, miłosierdziem, pokorą i pobożnością.

Doskonały wynik „kwesty wiejskiej” sprawił, że ojciec gwardian powierzył mu „kwestę miejską”. Ludzie wyczuwali w nim świętość i nie potrafili bez niego żyć. Tak bardzo przyzwyczaili się do jego obecności na ulicach miasta, że gdy się nie pojawił, natychmiast to zauważali. Wyruszał na ulice miasta po kilku porannych Mszach św., z workiem przewieszonym przez ramię, zawsze w towarzystwie chłopca, który miał na szyi woreczek na ofiary pieniężne. Swym patronem uczynił św. Feliksa z Cantalice. Jego życie było ściśle związane z historią dziewiętnastowiecznej Genui pełnej gwaru i napięć, okresów rozkwitu i przemian społecznych. Słuchał wszystkich i wszyscy – wielcy i mali – mogli z ufnością powierzyć mu swoje codzienne troski. Pozostało po nim wiele pełnych wdzięku, cudownych „kwiatków” stanowiących realistyczny i dokładny komentarz objaśniający historię rozwoju miasta. Jego rozmówcami były głównie matki, straganiarki, ludzie morza, portowi tragarze, dzieci ze swymi małymi problemami, sklepikarze proszący o radę, chorzy, których odwiedzał nawet wtedy, gdy kosztowało go to wiele fatygi, więźniowie oczekujący sprawiedliwości. Pan napełniał go charyzmatycznymi darami, gdy odpowiadał na pytania jeszcze nie zadane lub kiedy mówił o dawnych lub przyszłych sprawach. Jego sława wykraczała daleko poza odwiedzane przez niego dzielnice, poza granice miasta, co wiązało się z dodatkową ofiarą z jego strony, bowiem musiał odpisywać na mnóstwo listów. Niestety ta ogromna korespondencja niemal w całości zaginęła.

W roku 1840 został wyróżniony, także pośród współbraci wykonujących tę samą posługę. Przełożeni mianowali go „szefem furty”, czyli przełożonym, przewodnikiem i koordynatorem wszystkich braci kwestarzy. Przerzucony przez ramię worek zastąpił wiklinowy koszyk pleciony domową, kapucyńską techniką, do którego mógł zbierać delikatniejsze produkty przeznaczone dla chorych. Miał prawo wchodzić do wolnocłowego portu, gdzie sprzedawano produkty wysokiej jakości. W klasztorze miał do dyspozycji specjalne pomieszczenie, w którym przechowywał i rozdzielał żywność. Zarządzał również ofiarami mszalny mi oraz przydzielał poszczególnym braciom kwestarzom określone dzielnice. Dzięki tym nowym możliwościom „święty ojciec”, jak od jakiegoś czasu nazywali go ludzie, mógł zapewnić bardziej konkretną i regularną pomoc – także finansową – rodzinom i osobom znajdującym się w szczególnej potrzebie. Dotyczyło to przede wszystkim tych rodzin, których członkowie wyemigrowali do Ameryki, a także rodzin marynarzy długo przebywających poza domem. Wśród dobrodziejów byli protestanci, Żydzi, a także niewierzący, którzy chętnie uczestniczyli w prowadzonych przez niego zbiórkach, gdyż byli pewni, że zebrane dary dotrą do ubogich. Na tę działalność miał pozwolenie przełożonych, a oni bez reszty ufali jego roztropności i wyważeniu, co zresztą pozwoliło później rozwiać pewne wątpliwości pojawiające się podczas procesu.

Światło jego miłosierdzia płonęło także w cichych godzinach nocnych. Na wszelkie sposoby starał się wygospodarować czas na modlitwę. Wstępował do kościołów, obok których przechodził podczas kwesty, medytował – rozważając zwłaszcza cierpienia Jezusa, pośród różnych obowiązków starał się być wiernym liturgicznej modlitwie wspólnoty. Oddawał się pokucie – był w tym dla siebie niezwykle surowy. Spał na gołych deskach, jadał wyłącznie skórki chleba zamoczone w ciepłej wodzie, nosił połatane ubrania ze zgrzebnej wełny. Zawsze bosy, przez lata jadał tylko raz dziennie, nosił włosiennicę i biczował się. Jednocześnie zawsze był gotowy – zgodnie z posłuszeństwem i w duchowej wolności – złagodzić ową surowość. Jak czytamy w aktach procesowych, roztaczał wokół siebie łagodną świętość. Podczas spotkań z ludźmi jego duchowość przyjmowała postać ludowej, bezpośredniej i spontanicznej wiary. Przejawiał także misjonarską gorliwość, której erupcję odnotował wtedy Kościół. „Och! Gdybym był młody i mógł pójść z naszymi misjonarzami!”. Troszczył się również o powołania i pomagał dojść do kapłaństwa, godnym tego młodym ludziom z ubogich rodzin..

W ludowej ikonografii przedstawia się go jako wysokiego i szczupłego człowieka z surowym wyrazem twarzy i nieodłącznym koszykiem, obok którego stoi chłopiec trzymający szkatułkę na ofiary pieniężne. Hojność w zetknięciu z potrzebami ludzi napotykanymi podczas codziennej kwesty sprawiła, że znano go w każdym zakątku miasta. Kiedy wieczorem wracał do klasztoru, oczekiwała na niego coraz liczniejsza grupa potrzebujących. Stając wobec potrzeb przekraczających jego możliwości, zachęcał do powierzenia się opiece Matki Najświętszej. Ta szczególna cecha duchowości Franciszka Marii została uwieczniona w zadedykowanej świętemu rzeźbie autorstwa G. Gallettiego ufundowanej przez społeczeństwo Genui. Przedstawia ona świętego, który zaprasza bezdomnego, matkę z umierającym dzieckiem i portowego tragarza do modlitwy do Matki Bożej.

W ostatnich latach życia zaostrzył posty i mimo poważnej choroby nóg nadal pełnił swą służbę. Fundamentem jego prostej duchowości była ofiara z siebie. Siłę znajdował w wierze i nadziei. Potwierdzają to listy, które pisał lub dyktował mimo zmęczenia i cierpienia. Ofiarowany Piusowi IX niezwykle wymowny obraz autorstwa P. Dodero przedstawia go, gdy ofiarowuje swoje życie za zbawienie Genui. Kiedy w 1866 roku to portowe miasto dotknęła epidemia cholery, Franciszek Maria, który ze względu na poważne problemy zdrowotne nie był w stanie pomagać mieszkańcom, ofiarował swoje życie w zamian za oddalenie zarazy. Zmarł 17 września 1866 roku po trzech dniach choroby. Według niektórych źródeł z epoki, w tym samym czasie zmniejszyła się liczba zgonów spowodowanych cholerą.

Jego ciało zasypano wapnem i złożono na cmentarzu w Staglieno, gdzie z woli mieszkańców wystawiono mu pomnik. W 1911 roku szczątki zostały przeniesione do kościoła znajdującego się przy klasztorze, w którym żył. Po śmierci wierni nie przestali otaczać go czcią i prosić o łaski. Zaczęły pojawiać się cuda przypisywane jego wstawiennictwu. Po zakończeniu procesu w pierwszej instancji, 9 sierpnia 1896 roku sprawę przekazano do Rzymu. 18 sierpnia 1922 roku podpisano dekret o heroiczności cnót. Beatyfikacji, która miała miejsce 30 czerwca 1929 roku, przewodniczył Pius XI. Natomiast Jan XXIII kanonizował go 9 grudnia 1962 roku, na zakończenie pierwszego etapu Soboru Watykańskiego II. Miasto Genua wystawiło mu pomnik w dzielnicy portowej.

To fragment książki „Śladami Świętych” całość możesz znaleźć klikając TUTAJ.

 

Biuro Prasowe Kapucynów - Prowincja Krakowska