31 października w naszych kapucyńskich wspólnotach wspominamy św. Anioła z Acri – kapłana, kaznodzieję ludowego, spowiednika. Był człowiekiem, którego początki życia zakonnego nie wskazywały późniejszej drogi na ołtarze. Jednak jego upór w walce o swoje powołanie i otwartość na działanie Ducha Świętego sprawiły, że jest dziś wzorem dla kolejnych pokoleń Braci Mniejszych Kapucynów zmagających się z trudami życia zakonnego.
W tym krótkim artykule chcielibyśmy bliżej przyjrzeć się jak łaska Boża przemieniała jego osobę. Na początku pokrótce spojrzymy na jego życiorys, następnie spróbujemy uchwycić konkretne momenty kryzysów powołania, które go dotykały, aby ostatecznie zaprezentować broń jaką św. Anioł wykuł przeciw pokusom. Udajmy się zatem do XVII-wiecznych południowych Włoch.
OGÓLNE SPOJRZENIE NA CAŁOKSZTAŁT POWOŁANIOWEJ WOJNY
Lucantonio Falcone urodził się 19 października 1669 r. w Acri. Tam też otrzymał sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego. Rodzina Falcone choć uboga materialnie (ojciec rolnik, matka piekarka) bogata była w cnoty chrześcijańskie. Niewiele wiemy o jego dzieciństwie, oprócz tego, że dość wcześnie pozostał bez ojca. Matka zadbała o jego dobre wychowanie wprowadzając go w życie wspólnoty Kościoła, jak również wysyłając go do szkoły, a następnie oddając pod opiekę wujowi – ks. Domenice Enrice. Dojrzewając, młody Lucantonio zaczął odczuwać w swym sercu głos powołania do życia zakonnego. Długo odsuwał tę myśl od siebie. Momentem przełomowym było usłyszane kazanie kapucyna Antoniego z Olivadi oraz rozmowa z samym kaznodzieją. Po nim postanowił wstąpić do nowicjatu Kapucynów w Dipignano, co też uczynił. Po kilku dniach jednak porzuca obraną drogę i wraca do rodzinnego domu. Po kilku tygodniach ponownie wstępuje do klasztoru w Belvedere, gdzie cała historia kończy się jak poprzednio. Po roku wahań pokornie prosi generała o ostatnią szansę i powraca do klasztoru w Belvedere, gdzie odbywa nowicjat i składa śluby wieczyste. Następnie wolą przełożonych zostaje przeznaczony do kapłaństwa. Formacja zajęła mu dziesięć lat, a uwieńczyły ją święcenia prezbiteratu w 1700 r. Dwa lata później otrzymuje misję kaznodziei ludowego, którą pełni nieprzerwanie przez 38 lat, przemierzając całą Kalabrię i południowe Włochy, głosząc cykle kazań, rekolekcji i misji oraz celebrując z pasją sakramenty. Jak na kapucyna przystało okazuje się być twardym i nieustępliwym na ambonie, a zarazem łagodnym i miłosiernym w konfesjonale. W 1724 rozpoczyna także budowę klasztoru dla sióstr kapucynek w Acri. Doceniany przez braci za świętość życia otrzymuje również wiele innych poważnych zadań takich jak: prowadzenie nowicjatu, funkcję przełożonego domu a następnie całej prowincji oraz wizytatora generalnego. Spędzając większość życia na pieszych wędrówkach, w trosce o pogłębienie duchowości powierzonego mu ludu, zasłużył sobie na miano „kalabryjskiego kaznodziei” i „apostoła Kalabrii”. Zmarł 30 października 1739 r. Pozostawił po sobie na piśmie kilka modlitw, pieśni i ćwiczeń duchowych oraz około trzydziestu listów. Znamienne są dwa dzieła ukazujące jego pasyjną religijność: „Najmiłosierniejszy Jezus, czyli prawdziwy zegar Męki Jezusa Chrystusa” oraz „Pobożne medytacje na temat każdej godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa”.
Tak pokrótce jawi się życie i działalność naszego świętego. Należałoby teraz zgłębić je bardziej, aby wydobyć te momenty, w których uwidacznia się jego walka o powołanie.
POSZCZEGÓLNE BITWY O POWOŁANIE
Pierwszym etapem duchowej drogi Anioła, na który warto by zwrócić uwagę, był czas rozeznawania powołania. Lucantonio, urodzony w prostej chrześcijańskiej rodzinie, wzrastał w lokalnej społeczności wiernych. Często zatem bywał w okolicznych kościołach, również w małym kościółku kapucynów w Acri. Choć rozrabiał jako dziecko w kościele, to jednak wiele modlił się w rodzinnym domu. Świadczy o tym hagiograficzny opis cudu z jego dzieciństwa, którego świadkiem była matka. Opowiedziała ona jak widziała syna modlącego się na klęczkach przed jaśniejącą figurą Matki Bożej. Na dobrego chrześcijanina chciał go zapewne wychować również stryj ks. Domenice, który ufundował mu naukę w szkole. Wydaje się, że Lucantonio był dobrze znany kapucynom, o czym świadczy ich pomoc przy wielokrotnym wstępowaniu do Zakonu. Spotykani bracia, swoim przykładem życia i głoszonym słowem, zaszczepili w młodym Włochu kapucyńskie ideały. I tu pojawiają się pierwsze problemy. Lucantonio był jedynakiem i półsierotą. Pójście do Zakonu wiązało się z opuszczeniem matki. Tymczasem zarówno ona jak i wuj pokładali w nim nadzieję, że po zakończeniu szkoły zaopiekuje się matką i że ta dokończy swych dni piastując wnuki. Ciekawym faktem jest, że wuj – sam będąc kapłanem – nie promował bynajmniej powołania siostrzeńca, lecz namawiał go do ożenku. Możemy tylko domyślać się walk jakie toczyły się w sercu młodzieńca. Ogień tych zmagań palił jego wnętrzności podobnie jak proroka Jeremiasza, który chciał odrzucić Boże wezwanie lecz nie mógł. Pierwsza bitwa tej duchowej wojny trwała, aż do momentu przyjazdu do Acri słynnego kaznodziei br. Antoniego z Olivadi. Głoszone przez niego kazania skłoniły Lucantonio do otwarcia przed nim swego serca. W rozmowie wyjawia on swoje problemy i pokusy, a doświadczony kaznodzieja nakłania go do pójścia za głosem powołania. Umocniony jego zachętami Lucantonio wstępuje do nowicjatu.
Pierwsza próba życia zakonnego kończy się kompletnym fiaskiem już po kilku dniach. Falcone przychodzi do wspólnoty z własną wizją życia zakonnego pełną wybujałych ideałów, które zderzone z szarą rzeczywistością klasztoru rozsypują się w proch. Występuje z nowicjatu nie spotkawszy w klasztornych murach swoich wymyślonych mniszych postaw. Wraca do matki, jednak po powrocie do domu przychodzą na niego dni duchowej pustyni. Emocje opadają, przychodzi refleksja, modlitwa. Odczuwa, że odszedł od źródła życia. Włóczy się po okolicy, ze wstydem zagląda do kościółka braci. O swoich przeżyciach rozmawia z gwardianem. Ten, niczym troskliwy ojciec z opowieści o synu marnotrawnym, obiecuje mu pomóc w ponownym podjęciu drogi zakonnego życia.
W ten sposób po kilku tygodniach Lucantonio znów przekracza próg nowicjackiej klauzury, tym razem jednak nie w Dipignano, a w pobliskim Belvedere. Jednak i tu, miotany wątpliwościami i pokusami, opuszcza ścieżki zakonnego powołania. Co czuje człowiek, który w ciągu miesiąca dwukrotnie podejmuje decyzję oddania się na służbę Bogu i dwukrotnie z niej rezygnuje? Nie wiemy. Wiemy tylko, że rozerwany między Bogiem a światem bardzo cierpi. Dochodzi do siebie przez rok. Jak wielki ból duchowy musiał temu towarzyszyć? Co właściwie było powodem obu odejść? Matka? Niezgodność ideałów? Słaby charakter? Pokusy? Jakiej treści? To wszystko pozostaje dla nas tajemnicą powołania. W czasie tych duchowych zmagań Lucantonio bracia nadal mu towarzyszyli poprzez Sakrament Pokuty, rozmowy duchowe i modlitwę.
Mija rok, gdy Lucantonio ponownie przyjęcie do wspólnoty. Tym razem nie jest już tak łatwo. Potrzeba odnieść się do Rzymu – do Ministra Generalnego. Jego odważną decyzją oraz ogromnym kredytem zaufania do Lucantoniego i polecających braci, było dopuszczenie młodzieńca do rozpoczęcia trzeciej próby nowicjackiej.
Kolejnym etapem, któremu musimy się dokładniej przyjrzeć jest nowicjat. W 1690 Lucantonio ponownie udaje się do klasztoru w Belvedere, gdzie podczas obłóczyn otrzymuje imię Angelo. Fascynujące jest to, że w tym okresie widzimy Anioła, który wraz z porzuceniem imienia porzuca swoją dawną tożsamość, swoje idee i plany. Przestaje budować swoje powołanie na sobie i na swoim „ja dam sobie radę, ja sam się zbawię w Zakonie”. W zamian tego całkowicie zawierza siebie Bogu. Bracia szybko dostrzegają jego rozmiłowanie w modlitwie. W każdej wolnej chwili klęczy przed tabernakulum, lub rozważa mękę Pańską. Z czasem daje się prowadzić Ojcu nawet w ciemności i niepewności, będąc przekonanym, że Jego wola jest bardziej życiodajna niż własna.
Jednak nawet w tak dobrze rozpoczętej formacji nie mogło obejść się bez kryzysów. Znów powróciły zwątpienia i pokusy, by porzucić życie zakonne. Wycieńczony długimi walkami o swoje powołanie Angelo klęczał nocą płacząc w swojej celi i krzycząc do Boga: „Ratuj mnie, Panie, bo już dłużej nie wytrzymam!”. Krzyk nowicjusza, który uznał siebie za nicość, nie pozostał obojętny uszom Boga. Znalazł swoją odpowiedź w słowach: „postępuj tak jak brat Bernard z Corleone”. Ta chwila stała się przełomem na drodze powołania zakonnego, a kryzys ostatecznym. Bernard z Corleone umarł raptem dwadzieścia cztery lata wcześniej w opinii świętości. Był człowiekiem krewkim i emocjonalnym, który po tym jak zranił w pojedynku swojego przeciwnika, oddał się życiu pokutnemu w kapucyńskiej wspólnocie, gdzie pełnił posługę kucharza. Szczególnymi cechami jego duchowości była miłość do Jezusa Ukrzyżowanego i Eucharystii. W czasach Anioła toczył się proces beatyfikacyjny Bernarda, stąd bracia często czytywali jego życiorys, choćby podczas posiłków w refektarzu. Angelo przejęty słowami, które usłyszał owej nocy zaraz wziął do ręki życiorys brata Bernarda i z niego czerpał inspirację do działania. Jego życiorys stał się dla niego – obok Ewangelii oraz Reguły i Testamentu Franciszka – podstawową normą zakonnej egzystencji. Od Bernarda nauczył się gorliwości w ćwiczeniach pokutnych, medytacji Męki Pana oraz częstego nawiedzania tabernakulum.
W swych trudach nie chciał pozostawać sam, dlatego powierzył się pieczy duchowej jednego ze starszych braci w powołaniu. Tym razem był to o. Jan z Orsomarso, jego magister nowicjatu. W ten sposób w towarzystwie dwóch braci – świadka i przewodnika – Bernarda i Jana doszedł do końca nowicjatu i złożył wieczystą profesję zakonną.
Angelo przejawiał w nowicjacie chęć bycia zwykłym, prostym bratem, jednak Bóg objawił przez przełożonych inną wolę. Młody kapucyn rozpoczął studia, by w przyszłości zostać wyświęcony na kapłana. Nauka trwała dziesięć lat. W tym czasie powierzył się o. Bonawenturze z Rotonda. Również on pogłębiał jego kult do Jezusa Ukrzyżowanego, który w tym czasie staje się dominującym w modlitwie brata Anioła i będzie uobecniać się w przyszłym duszpasterstwie. Krzyż będzie nazywał swoją ulubioną książką, źródłem życiodajnej siły. W postawie brata Anioła możemy dostrzec wyraźnie, że porzucił swoją wizję powołania, a poprzez pokorne poddanie się woli przełożonych, podporządkował się woli Boga. Długi etap formacji, podczas której nawet na chwilę nie zaprzestał służby najuboższym, został zwięczony święceniami kapłańskimi 1700 roku.
Myli się ten, kto uważa, że walka o własne powołanie kończy się momentem profesji zakonnej lub przyjęciem Święceń. Kolejnym ważnym wydarzeniem w życiu brata Anioła było zmierzenie się z pytaniem co czynić dalej w życiu? Z pomocą przyszli przełożeni zakonni, którzy dostrzegając rozmodlenie młodego kapłana, oraz inne jego talenty, ustanawiają go kaznodzieją wędrownym. Imię Anioł, które otrzymał w nowicjacie, oznacza głosiciela Bożych słów, którym teraz stał się z mandatu Kościoła. Zauważywszy nieskuteczność wyuczonych na studiach barokowych form przepowiadania postanowił zmienić styl. Przede wszystkim zaczął mówić na ambonie spontanicznie posługując się prostym językiem ludu. Szybko przekonał się Angelo o wadze IX rozdziału Reguły, w którym Franciszek prosi braci kaznodziejów, aby ich słowa były proste. Kazania głosił zawsze w dialekcie jakim posługiwali się jego słuchacze na co dzień. W ten sposób, w bardziej przystępnej formie językowej, nadal przekazywał wiernym głębokie prawdy życia duchowego, chcąc podobnie jak św. Paweł przepowiadać głupstwo krzyża, przez które spodobało się Bogu zbawić wierzących (1 Kor 1,18). Właśnie duchowość krzyża była ulubionym tematem jego kazań. W miejscowościach, gdzie przepowiadał naukę Chrystusową wznosił kalwarie i uczył nabożeństw pasyjnych. Głoszone słowo chciał również sam przeżywać, przez co stało się ono szkołą życia i formatorem jego powołania. W posłudze przepowiadania nie zapomniał również o drugim skrzydle swojej duchowości jakim była miłość do sakramentów a szczególnie do Eucharystii. Podczas misji chętnie celebrował Liturgię, zanosił Komunię chorym i długie godziny spędzał w konfesjonale. Prowadził listowne kierownictwa duchowe. W ten sposób służył Ludowi Bożemu niestrudzenie przez trzydzieści osiem lat, wędrując zawsze pieszo, jednając ludzi z Bogiem i między sobą, wytykając błędy, skłaniając do pokuty oraz walcząc z niesprawiedliwością społeczną.
Pośród wielu cudów i znaków oraz owoców swego kaznodziejstwa Angelo zawsze pozostawał świadomy swojej nicości i niezasłużoności wobec tak wielkich darów jakimi obdarzał go Bóg. A Bóg nagradzał jego pokorę darem ekstaz, bilokacji, czytania sumień i przewidywania przyszłości. Socjuszom swoich podróży misyjnych mawiał: „nie dziw się synu, ponieważ jestem tylko osłem, a te rzeczy o Piśmie Świętym objawia mi Bóg”. To Bóg objawił mu podczas modlitwy: „obiecuję ci, że będę ci asystował podczas głoszenia i powiem ci to, co potrzeba i sposób w jaki iść i głosić” . To właśnie ze źródła modlitwy i zawierzenia Bogu wypływała siła jego głoszenia. Nie odniósł sukcesu dzięki sztuce oratorskiej, ale otwartości na Bożę natchnienia. Swoją ziemską pielgrzymkę zakończył 30 października 1739 roku, opłakiwany przez lud jako „Apostoł Kalabrii” i „Kalabryjski Kaznodzieja”. Wspólnota Kościoła chcąc uwieńczyć lata walk o wierność kapucyńskiemu powołaniu natychmiast rozpoczęła proces beatyfikacyjny. Zakończył go papież Leon XII w 1825 roku ogłaszając Anioła błogosławionym.
BROŃ I CHWAŁA ZWYCIĘSTWA
„Bycie kapucynami i prawdziwymi synami św. Franciszka jest wielką łaską i wielką chwałą. Ale trzeba mieć zawsze ze sobą pięć drogocennych pereł: surowość, prostotę, prawdziwą wierność Konstytucji i Serafickiej Reguły, niewinność życia oraz niewyczerpane miłosierdzie”. W tym zdaniu św. Anioła widzimy, że podobnie jak Dawid do walki z Goliatem, tak i on do walki o swoje powołanie był zawsze uzbrojony w pięć kamieni, których używał w zależności od przychodzącej pokusy. Wnioskując z listu, w którym dawał rady swojemu duchowemu synowi, możemy stwierdzić, że oprócz broni miał również pancerz jakim była pokora i otwartość na wolę Bożą. Angelo mocno poturbowany w pierwszych bitwach o wierność swojemu powołaniu poznał własną kruchość i marność, dlatego postanowił oddać dowodzenie swoim życiem w ręce silniejszego Stratega. Dzięki tej taktyce po siedemdziesięciu latach zmagań uzyskał laur zwycięzcy dany mu przez Chrystusa.
W postaci św. Anioła widzimy jak ciekawa jest przygoda życia z Bogiem oraz jak wspaniale owocuje otwartość na Jego działanie.
Papież Franciszek kanonizował Anioła z Acri w Watykanie w dniu 15 października 2017 roku.
br. Daniel Kowalewski OFMCap
BIBLIOGRAFIA
D’Altri M., Il Beato Angelo d’Acri un predicatore popolare del Settecento, [w:] „L’Italia Francescana” nr 3-4 (1990). Criscuolo V., Acri: il beato Angelo e il monastero delle cappuccino, [w:] „Collectanea Franciscana” (1992). Criscuolo V., Cinque lettere autografe del beato Angelo d’Acri ancora inedite, [w:] „Collectanea Franciscana”, 1-2 (1993). Criscuolo V., „Eadem scripts Ac si umquam ex arata fuissent” il procce so di beatificazione di Angelo d’Acri e il problema dell’esame dei suoi scritti, [w:] „Collectanea Franciscana” (2001). Fiamma G., Angelo d’Acri [w:] „Sulle orme dei Santi”, Pietrelcina 2012. Gambini M., Vita del gran servo di Dio Angelo d’Acri, missionario, Exprovinciale cappuccino, della provincia di Cosenza, Venezia 1754. List bł. Anioła do współbrata, o. Józefa-Antoniego z Genui, w ramach kierownictwa duchowego, z 12 października 1734 roku; „Analecta O.F.M. Cap”, 1904. Lorenzo da S. Giovanni in fiore, Il Beato Angelo d’Acri, Cosenza 1969. Pisma św. Franciszka i św. Klary, Warszawa 1992. [Bez autora], Vita del beato Angelo di Acri missionario cappuccino della provincial di Calabria nel regno di Napoli, Rzym 1825. Zębik A., Anioł z Acri [w:] „Głos ojca Pio” (nr 12/2001).
Biuro Prasowe Kapucynów - Prowincja Krakowska