Agata Rajwa – „Pokorny spryciarz” (o Serafinie Kaszubie cz.3)

 

Stulecie urodzin sługi Bożego Serafina Kaszuby

 

Kochani – nie wątpię ani na chwilę, że może uważacie mnie za dziwaka i upartego, ale rozumcie moje intencje. (…) Pan Bóg widzi, że nie mogłem postąpić inaczej – napisał o. Serafin do swojej siostry Marii w rok po repatriacji (1946 r.), z której sam zrezygnował. Czuł jednak rozdarcie w stosunku do wspólnoty zakonnej. W listach do prowincjała zapewniał o posłuszeństwie przełożonym: Jako zakonnik obawiam się posądzenia o samowolę i niesubordynację. (…) Jestem przekonany, że jako kapłan mógłbym pracować na moim miejscu z nierównie większym pożytkiem, ale skoro nie ma innego, niechże przynajmniej moją nędzą Pan Bóg się posługuje.Decyzja przełożonych nie nadchodziła. Do roku 1958 był jedynym proboszczem dla katolickiej społeczności w Równem.

Żebrak niedołęga
Już do końca życia pozostał duszpasterzem pozbawionym stałego miejsca zamieszkania. Obszar jego posługi był rozległy: od Równego, Zdołbunowa, Ostroga po Korzec, Łuck, Dubno, Sarny. Na terenie Związku Radzieckiego zameldowanie i praca były podstawą do wydania paszportu – jedynego dokumentu uprawniającego do pobytu na tym terenie. Dla ówczesnych władz o. Kaszuba był tylko i wyłącznie włóczęgą, niewygodnym i nieustannie ściganym. On sam oraz jego kapłańska gorliwość były częstym łupem prześladowców. Wtedy pomocą stawał się jego żebraczy wygląd, który nie wzbudzał żadnych podejrzeń, a funkcjonariusze często traktowali go jako zagubionego niedołęgę, co tym samym ułatwiało jego duszpasterskie plany. 

Grunt, to humor
Charakteryzował go wewnętrzny spokoju. Był świadomy łaskawości jaką został obdarzony; mocno wierzył i często powtarzał, że cały jest w rękach Opatrzności. Oprócz prześladowań i ciągłych ucieczek, był doświadczony chorobą. Jego ojciec i siostra dopiero po czasie dowiadywali się z listów, że  dzięki Bogu cało wraca do zdrowia po przebytym paratyfusie, szkarlatynie czy chorobie uszu. Był przekonany, że doświadczenie cierpienia jest łaską. Siostra Maria znając jego sytuację z listów, często nalegała, by powrócił do rodzinnego domu. Ciężka zniosła wiadomość, że schorowany brat zatrudnił się jako palacz w szpitalu gruźliczym w Dźwińsku. Podczas gdy on w liście opisywał z zadowoleniem wypełnianie swoich nowych obowiązków, ona nie mogła w żaden sposób wpłynąć na zmianę jego decyzji. Pisał z humorem: Otwieram „swój gabinet”, (…) a ponieważ kocioł już wczoraj wyczyszczony więc od razu przynoszę drzewa, trocin, wiór i już bucha ogień. (…) Grunt brać wszystko z humorem, jak farsę. 

Błogosławione oszczerstwa
W marcu 1958 r. w krótkim liście do prowincjała przesłał pełne wiary i radości życzenia wielkanocne: Alleluja! Niech Wam Pan Jezus Zmartwychwstały zdarzy wiele szczerej radości (…). Precz wszelkie troski i smutki! Już niedługo przyszło mu zdać egzamin z wierności wypowiedzianym słowom. 11 kwietnia ukazał się felieton w lokalnej gazecie Ziemskie sprawy księdza Kaszuby, a w nim zarzuty o intymne związki z kobietą i upijanie się. Potem krótka droga do tego, by władza miała podstawy do odebrania mu prawa do sprawowania funkcji kapłańskich. Oskarżony o propagandę religijną, szerzenie ciemnoty i zgorszenia, puentuje: Jestem im nawet wdzięczny, ponieważ dopiero teraz czuję się prawdziwie uczniem Tego, który powiedział: – Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą (…). Zaistniała sytuacja nie przeszkadzała mu nadal odwiedzać niezamknięte jeszcze kościoły. Wierni również organizowali siły, by wspomóc duszpasterza i ukryć go pod swoim dachem. Pozbawiony kościoła, oddzielony od wiernych i odarty ze czci pozostawał nadal niezłamany. Zastosowano kolejny atak – postęp. Władza chciała za wszelką cenę pozbawić go zameldowania i prawa stałego pobytu w Równem, dlatego zaszantażowano go parafią w Rogoźnicy podlegającą pod władze Republiki Białoruskiej. Ojciec parafię przyjął, ale dopiero w samej Rogoźnicy dowiedział się, że nie może być ani obywatelem, ani proboszczem w tym mieście. Po raz kolejny rozpoczął pielgrzymkę. Był Kijów, Krym, Leningrad aż po daleki Kazachstan, a wraz z nimi pewność iż wszystko ma swój urok; nawet taka włóczęga i niepewność jutra. 

Źródło: „Głos Ojca Pio” (65/5/2010)

Biuro Prasowe Kapucynów – Prowincja Krakowska