CSB Serafin Kaszuba wobec epidemii

W czasie epidemii wierni zwykle odwoływali się do różnych patronów, prosząc ich o wstawiennictwo. Najbardziej znani to: św. Sebastian, św. Roch, św. Antoni, św. Rozalia, św. Szymon z Lipnicy. Często były to osoby, które opiekowały się chorymi, czasem także stały się ofiarami szalejących chorób. Również Czcigodny Sługa Boży Serafin Kaszuba, kapucyn, pełnił posługę kapłańską wobec zarażonych w czasie epidemii tyfusu w Starej Hucie. Sam zachorował i ledwie uniknął śmierci. Powyższe fakty z jego życia wskazują, że dobrze rozumiał, czym jest lęk przed chorobą, czym jest modlitwa o zdrowie. Nie został jeszcze beatyfikowany, dlatego modlitwa za jego przyczyną jest pozostawiona prywatnej inicjatywie wiernych, którzy czują w sercu, że pragną powierzyć się jego opiece.

Oto opis wspomnianej sytuacji w Starej Hucie, kilka świadectw i wspomnienia samego Czcigodnego Sługi Bożego Serafina Kaszuby:

Jednym z punktów oparcia dla znękanej, rozproszonej wśród lasów polskiej ludności była wieś Stara Huta. Z listu o. Serafina Kaszuby z 3 sierpnia 1944 roku, skierowanego do ordynariusza diecezji łuckiej, wynika, że zgromadzili się tam wierni ze wszystkich w okolicy zlikwidowanych parafii: ludwipolskiej, myszakowieckiej, potaszyńskiej, dermańskiej i dalszych jeszcze z dekanatu berczeńskiego w liczbie około 8 000. W tej masie zaczęła się szerzyć epidemia tyfusu. Opiekę duszpasterską nad tą umęczoną ludnością roztoczył kapucyn, Serafin Kaszuba, „stając się wszystkim dla wszystkich”. Co więcej – nie ograniczył się w takiej sytuacji do posługi kapłańskiej jedynie w Starej Hucie, lecz – jak donosił o tym biskupowi – wyjeżdżał, a częściej dochodził pieszo i odprawiał nabożeństwa za kordonem, czyli za dawną polską granicą, we wioskach: Emilczyn, Krowotynie, Barasze. O tym, kim był ten ubogi zakonnik dla tamtejszej ludności i jakim okazał się duszpasterzem świadczą wierni, którym udało się przeżyć ten czas grozy i niedoli.

Jan Marcinkowski (mieszkający obecnie we wsi Wolany) miał 17 lat, gdy wybuchła wojna w 1939 roku. Pamięta dobrze Czcigodnego Sługę Bożego Serafina Kaszubę z jego pracy w Dermance, a następnie w Starej Hucie: Był to zakonnik bardzo z poświęceniem, nic nie wymagający. To był ksiądz apostoł na ziemi w tym czasie. Ludzie się nim cieszyli, pilnowali go. To była świętość: w poświęceniu i całkowitym oddaniu Chrystusowi. On wszystko czynił pobożnie. On został tam, bo mówił: żal mi tych ludzi.

Franciszka Marcinkowska (żona Jana) wspomina, że chodziła do Czcigodnego Sługi Bożego Serafina Kaszuby do spowiedzi i była świadkiem, jak ten kapłan zmęczony spowiadaniem zemdlał w konfesjonale. Oto jej relacja: On tak długo spowiadał, ze aż zemdlał. Ja to widziałam na własne oczy. To było z przemęczenia, bo on siedział dzień i noc w tym konfesjonale.

Wśród tamtejszej ludności żyła powszechnie znana i szanowana Aniela Hryniewiecka, kobieta w podeszłym wieku, która pomagała Czcigodnemu Słudze Bożemu w katechizacji dzieci. Obecnie mieszka we wiosce Wolany, koło Polanicy. Powiedziała: On był taki, ze mógł dzień i noc pracować przy kościele, przy Najświętszym Sakramencie. To był prawdziwy apostoł. On się bardzo poświęcał. Do niego przyjeżdżali nie końmi, a wołami, wzywając do chorego w nocy, a on przyjeżdżał. Nieraz przyjedzie tak zmęczony i mdleje. Jego odratują i on idzie dalej.

Marian Łukomski, pochodzący ze wsi Moczulanka, parafia Stara Huta (dziś mieszkający we wsi Wolany koło Polanicy Zdroju) wspomina: Ja bym powiedział, że to był jakiś człowiek obdarowany miłością i miał jakieś natchnienie miłości i czułości do ludzi. Spełniał rolę kapłana, misjonarza i brata.

(Z książki: „Włóczęga Boży”, autorstwa Hieronima Warachima, kapucyna).

 

Wspomnienia Czcigodnego Sługi Bożego Serafina Kaszuby z pracy na Wołyniu:

„Stara Huta, podobnie jak Lewacze, przedstawiała się jak obozowisko wszelkiej nędzy. Uciekinierzy z niedomordowanych wiosek zza Słuczy cisnęli się w ciasnych izbach po kilka rodzin, czasem po kilkanaście osób razem. Dokuczał głód i niedostatek. Zaczęła się szerzyć zaraza – tyfus plamisty. Co dzień trzeba było zaopatrywać kilkanaście osób. Czasem leżeli jedno przy drugim na podłodze pokotem, że trudno było przystąpić. Rosła też szybko liczba mogiłek na cmentarzu. Sytuacja się pogorszyła, kiedy zachorował sam ks. Ekiert. Jeździłem do niego, kiedy był w ciężkim stanie. Teraz pozostałem na wielkim terenie sam jeden. Nie wiem, jak długo to trwało, ale pewnie parę tygodni. Raz pojechałem po południu do wioski odległej 12 km. Nazajutrz był pierwszy piątek, ale czekali ciężko chorzy. Po udzieleniu Sakramentów św. położono mnie na przypiecku na krótki odpoczynek. Zbudziłem się z gorączką, która w powrotnej drodze się wzmogła. Do domu przywieźli mnie w stanie na pół przytomnym. Mieszkałem wtedy w chacie Hajdamowiczowej, daleko od kościoła, ponieważ plebanię oddaliśmy partyzantom. Zaczęły się długie tygodnie walki ze śmiercią. Czasem zdawało mi się, że już nadchodzi. Zamiast tego jednak przyszedł ks. Ekiert, sam jeszcze słaniający się na nogach. Chwała Ci, Boże. Lekarz obozowy ratował mnie zastrzykami, s. Czesława pielęgnowała wytrwale. Przyszło przesilenie i rekonwalescencja, ale w uszach jeszcze długo szumiało, choć trzeba było powrócić do pracy w kościele”.

 

 

Br. Serafin (z d. Alojzy) Kaszuba urodził się 17 czerwca 1910 roku we Lwowie Zamarstynowie. W wieku osiemnastu lat wstąpił do Zakonu Kapucynów. Po rocznym nowicjacie odbytym w klasztorze w Sędziszowie Młp., rozpoczął studia filozoficzno- -teologiczne w Krakowie. 11 marca 1933 roku w krakowskim kościele kapucynów otrzymał święcenia kapłańskie. Natomiast 16 czerwca 1939 roku egzaminem magisterskim uwieńczył studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wybuch II wojny światowej zastał go we Lwowie. Jesienią 1940 roku na własną prośbę i za zgodą przełożonych udał się na Wołyń, gdzie na rozległym terenie pozbawionym kapłanów, w trudnych i niebezpiecznych warunkach, prowadził działalność duszpasterską. Podczas transportu z Polakami w 1945 roku, wysiadając z wagonu tylko z małą walizeczką z paramentami liturgicznymi, powiedział: „Choćby tu dwóch Polaków zostało, to ja będę z nimi trzeci” – taka była jego decyzja.

W Równem udało mu się zameldować i pozostać, pełniąc posługę proboszcza parafii. Stąd dojeżdżał do Łucka, Dubna, Sarn, Ostroga, Korca. W 1958 roku władze chciały wreszcie położyć kres pracy tego, który nieustannie „mieszajet w rabotie”. Po ukazaniu się paszkwilu na jego temat w miejscowej gazecie urzędnik w Równem oznajmił br. Serafinowi, że odebrano mu prawo publicznego sprawowania funkcji kapłańskich. Kilka miesięcy później władze podstępnie pozbawiły go także stałego zameldowania w Równem. Rozpoczął więc tułacze życie na terenach Białorusi, Ukrainy, Litwy i Estonii. Późną jesienią 1963 roku wyruszył do Kazachstanu. Odwiedzał małe wioski i duże miasta: Krasnoarmiejsk, Omsk, Nowosybirsk, Ałma- -Atę. Aresztowany za włóczęgostwo w marcu 1966 roku otrzymał wyrok: pięć lat zesłania. W miejscach zsyłki, sowchozach w Arykty i Arszatyńsku gromadził wokół siebie wiernych, odprawiał Msze św., spowiadał, chrzcił dzieci i młodzież. Po zwolnieniu ponownie został zatrzymany i zamknięty w zakładzie dla nieuleczalnie chorych w Małej Timofijewce, skąd uciekł.

W sierpniu 1968 roku zmarła jego ukochana siostra Maria. Dopiero po jej pogrzebie br. Serafin otrzymał pozwolenie na wyjazd do Polski. W kraju okazało się, że tułaczy tryb życia nadszarpnął jego zdrowie. Trafił do szpitala we Wrocławiu, gdzie przeszedł operację płuc. W czerwcu 1970 roku, czyli po niespełna dwóch latach pobytu w ojczyźnie, wbrew namowom współbraci, wrócił do Kazachstanu. Niczym nie złamany na duchu, całkowicie zdany na Bożą Opatrzność, mimo niebezpieczeństw kontynuował podróże, by nieść ludziom Boga. W lipcu 1977 roku, będąc już ciężko chory, pojechał na Ukrainę i do Wołynia. Jego dalsze plany przerwała jednak siostra śmierć. Zmarł we Lwowie 20 września w trakcie odmawiania brewiarza i został pochowany na Cmentarzu Janowskim. Na jego grobie wypisane zostały słowa św. Pawła Apostoła, które streszczają całe życie br. Serafina Kaszuby: „Stałem się wszystkim dla wszystkich”.

W przekonaniu o jego świętości, dnia 2 grudnia 1992 roku w Krakowie rozpoczęto proces beatyfikacyjny, który na szczeblu diecezjalnym zakończył się 22 grudnia 2001 roku w kaplicy arcybiskupów krakowskich pod przewodnictwem księdza kardynała Franciszka Macharskiego, arcybiskupa metropolity krakowskiego. Następnie dokumenty procesu przekazane zostały do Kongregacji ds. Świętych w Rzymie. 16 listopada 2010 roku na Cmentarzu Janowskim we Lwowie przeprowadzono ekshumację ciała Sługi Bożego Serafina Kaszuby. Zaś następnego dnia trumnę z jego doczesnymi szczątkami przewieziono do oddalonego o 370 km klasztoru Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w Winnicy. Trumnę umieszczono w lewej nawie bocznej winnickiego kościoła kapucynów w specjalnie do tego przygotowanym grobie.

3 października 2011 roku w Kongregacji ds. Świętych w Watykanie zostało złożone Positio. Dnia 26 września 2017 roku, podczas zwyczajnej sesji Kardynałów i Biskupów Kongregacji ds. Świętych, wyrażono pozytywną opinię na temat heroiczności cnót Sługi Bożego Serafina Kaszuby. Natomiast dnia 9 października 2017 roku, ojciec święty Franciszek upoważnił Kongregację ds. Świętych do ogłoszenia dekretu potwierdzającego ten fakt. Słudze Bożemu Serafinowi Kaszubie przysługuje odtąd tytuł VENERABILIS DEI SERVUS czyli Czcigodny Sługa Boży.

Biuro Prasowe Kapucynów - Prowincja Krakowska