Mężczyzna sam nie odbuduje swojego życia

 

Teraz nadszedł odpowiedni czas dla świeckich mężczyzn, by weszli w role przywódcze w Kościele. Jak mają to zrobić?

 

Podczas Adwentu w 1999 roku brat Raniero Cantalamessa, kaznodzieja Domu Papieskiego, wygłosił serię rekolekcji dla papieża Jana Pawła II i kardynałów w Watykanie. Powiedział, że w pierwszym tysiącleciu ewangelistami byli apostołowie i biskupi, zaś w drugim – franciszkanie, dominikanie i jezuici. Wtedy przewidywał też, że w trzecim milenium tę funkcję będą pełnić świeccy. Już II Sobór Watykański zachęcał Kościół, by bardziej angażował świeckich w ewangelizację. Teraz nadszedł odpowiedni czas dla świeckich mężczyzn, by weszli w role przywódcze w Kościele. Jak mają to zrobić? Przeżywamy głęboki kryzys w Kościele – szatan przejmuje coraz większe terytorium. Pamiętajmy jednak, że Bóg nie spadł ze swojego tronu. On ma wszystko pod kontrolą i będzie używał działań diabła, by oczyścić Kościół. Przygotuje go także na większe otwarcie się do przyjęcia pomocy od świeckich liderów.

 

Nauczanie świeckich

Osoba świecka nigdy nie zajmie miejsca księdza. Są jednak takie sytuacje w życiu, w których nauczanie świeckich będzie się różniło od przepowiadania większości duszpasterzy, ponieważ oni nigdy nie doświadczyli niektórych sytuacji.

Hierarchia musi uznać wypełnienie tej pustki w Kościele i zachęcać duchowieństwo na otwarcie się na posługę wykwalifikowanych świeckich. W niektórych instancjach Kościół szuka mężczyzn z tytułem doktora lub przynajmniej magistra teologii, zanim dopuści ich do głoszenia. Na szczęście dla siebie studiowałem teologię, ale więcej nauczyło mnie bycie ojcem, praca strażaka czy biznesowe zaangażowanie przedsiębiorcy.

Prowadzone przeze mnie życie męża i ojca jest nieustannym ćwiczeniem świętości. Możesz być dobry przez godzinę lub dwie podczas spotkania mężczyzn. Możesz się wydawać święty podczas weekendu rekolekcyjnego. Natomiast całą prawdę o tobie zaakceptuje tylko rodzina. Mężczyźni rozpoczynają swoją drogę do świętości w domu – pracują i umierają dla dobra swoich rodzin.

Jako strażak musiałem słuchać rozkazów oficera lub wprowadzać innych mężczyzn w okoliczności zagrażające życiu. Te sytuacje dały lekcje doceniania powagi decyzji, jakie podejmujemy w kontekście życia innych ludzi. Zawsze miałem pragnienie, by wejść do płonącego budynku, ponieważ dobrzy i doświadczeni oficerowie zrobiliby na moim miejscu to samo. Świecki lider musi żyć jak Chrystus, jeżeli oczekuje, by uczniowie podążali za nim.

Jako przedsiębiorca byłem właścicielem kilku małych firm. Otwieranie nowego przedsięwzięcia jest ryzykowne, a do szczególnie ofiarnych należą decyzje rezygnacji z wynagrodzenia pod koniec tygodnia, by zapewnić pracownikom otrzymanie wypłaty. Te życiowe lekcje podejmowania ryzyka i poświęcania się są bardzo wartościowe w życiu duchowym.

 

Kierownictwo duchowe

Wszystkie doświadczenia w pracy i edukacji były bardzo pomocne, ale kierunek duchowy otrzymałem od dwóch księży i arcybiskupa, którzy pomogli mi wykształcić umiejętność przewodzenia innym. Doświadczyłem przemiany w wieku dwudziestu siedmiu lat, a przez następne pięć miałem codzienny kontakt z mnichem-trapistą. Wlał we mnie swoją mądrość i dary jego siedemnastu lat milczenia. Drugi ksiądz, który był biblistą, otworzył mój umysł na słowo Boże. Trzeci, emerytowany arcybiskup, stał się dla mnie jak ojciec i podzielił się mądrością, której potrzebowałem. Był błyskotliwy i zawsze dawał mi odpowiedzi, których szukałem.

Jeśli chcesz być liderem, musisz umieć prowadzić. Świeccy ludzie są owcami, a duchowni – pasterzami. Owce płodzą owce, zaś pasterze prowadzą i nauczają. Świeccy muszą ewangelizować i pomagać innym dojrzewać w życiu duchowym. Świecki lider powinien jednak mieć kierownika duchowego. Najlepiej, by był nim ksiądz, choć może nim być także inny dojrzały świecki.

 

Pełnienie posługi

Współcześnie występuje problem z mężczyznami chcącymi służyć i być liderami w Kościele. Zdajemy sobie sprawę, że nie możemy głosić kazań podczas mszy lub pracować jako księża lub diakoni. Naszym celem nie może być też rola lidera, ale pełnienie posługi. Ważne jest, byśmy dążyli do zbawienia, a ludzie nas lubili. We wspólnocie Mężczyzn św. Józefa (Men of St. Joseph International – MOSJI) zachęcamy do głębokiego duchowego spaceru z Panem.

Wspólnota ta organizuje dla mężczyzn piętnastotygodniowy kurs liderowania, za przykład biorąc Jezusa, który pracował z uczniami w taki sposób: wzywał namaszczonych i ich nauczał, następnie wysyłał ich dalej, by robili to samo. W Stanach Zjednoczonych MOSJI szkoli mężczyzn w oparciu o relację mistrz – uczeń (nazywaną mentoringiem, a w Kościele kierownictwem duchowym). Chcemy, by nasi liderzy duchowo dorastali do wyzwań w innych obszarach męskiego życia. Najważniejsze jest, by byli ochrzczeni. Pozostałe wymagania podpowiada Biblia w Pierwszym Liście do Tymoteusza (1 Tm 3). Wśród nich znajdują się: wierność małżeńska, trzeźwość oraz opanowanie. Staramy się zatem znaleźć utalentowanych mężczyzn i z nimi pracować.

 

Być mentorem

Pragnieniem przywódcy jest rozdawanie tego, co dostał od Stwórcy. Ewangelizacja spełnia naszą potrzebę obdarowywania i stwarza okazję do nauczenia się bycia mentorem: mamy nadzieję, że przykładem naszego życia w Kościele zapalimy wszystkich mężczyzn. Chcemy rozwoju osobistego, tak samo jak rozwijających się parafii, by nasi duchowni mieli pełne wsparcie we wszystkich obowiązkach.

Pomyślmy o swoim Kościele: czy jest w nim choć jeden mężczyzna, który wychowuje uczniów w taki sposób, jak to robił Jezus?

Co to w ogóle znaczy wychowywać uczniów? Oto krótki rekonesans po wymaganiach stawianych liderom:

  • Ma stałą liczbę mężczyzn w obszarze swojego oddziaływania.
  • Bierze odpowiedzialność za ich rozwój osobisty.
  • Bardzo angażuje się w ich życie przez dłuższy czas.
  • Ich rozwój jest dla niego priorytetem.
  • Postrzega ich jako ziemskie dziedzictwo.
  • Kiedy są gotowi, wysyła ich, by robili to, co on.

Przypuszczam, że w większości kościołów nikt nie pracuje w ten sposób z mężczyznami. Duchowni na pewno nie mają na to czasu z powodu wymagań kapłańskich.

Mężczyzna sam nie odbuduje swojego życia. On nie tylko potrzebuje Boga, ale też bezpieczeństwa i wsparcia małej grupy mężczyzn, których zna i obdarza zaufaniem. Po przywróceniu do zdrowia duchowego zostaje otoczony przez braci, którzy będą mu pomagać rozwijać wiarę i podniosą, gdy upadnie. Tak ma funkcjonować Kościół.

 

Donald Turbitt jest założycielem wspólnoty „Mężczyźni św. Józefa”. Urodził się w 1943 roku, mieszka w Stanach Zjednoczonych, w Providence. Był strażakiem, biznesmenem, od prawie 48 lat działa w katolickim ruchu charyzmatycznym, od ponad 20 lat jest liderem katolickiej wspólnoty ekumenicznej „Miłość Boga” (God’s Love). Jest żonaty, ma trójkę dzieci, trzynaścioro wnuków i prawnuków. Ewangelizator i misjonarz.

 

Tłumaczenie z angielskiego: Aneta Wawrzak
Artykuł za: glosojcapio.pl

 

Biuro Prasowe Kapucynów - Prowincja Krakowska