Pielgrzymka na Równiku

Polscy Kapucyni pracują na równiku od ponad 20 lat. Są duszpasterzami w czterech parafiach, a ich obecność owocuje lokalnymi powołaniami, obecnie formację początkową odbywa sześciu Gabończyków. Czternaście lat temu bracia po raz pierwszy zorganizowali pielgrzymkę pieszą z Ntoum do Cocobeach na północy kraju, w której wzięło udział 20 osób, w tym roku pielgrzymów było już 250! Br. Szymon Janowski, sekretarz misyjny i Karol Porwich, fotoreporter tygodnika Niedziela pielgrzymowali wraz z Gabończykami. Pielgrzymi w ciągu 5 dni pokonali ponad 80 km, wędrując przez tropikalny las oraz zmagając się z ogromnym upałem, ale przede wszystkim doświadczając Bożgo Miłosierdzia i radości wyznawania wiary we wspólnocie Kościoła.

Pierwszy dzień pielgrzymki z Ntoum do Cocobeach za nami! W tym roku liczba pielgrzymów zaskoczyła organizujących ją braci kapucynów – pierwszego dnia w drogę wyruszyło ponad 230 osób, kolejne będą jeszcze dołączać w trasie! Pielgrzymka w Afryce pod wieloma względami przypomina te, które znamy z Polski, zaskakuje jednak jej żywiołowość i ekspresja, ogromne zaangażowanie w modlitwę i śpiew wędrujących w niemiłosiernym upale pątników.

Drugi dzień pielgrzymowania dobiegł końca, na szczęście było trochę mniej upalnie. Kilkanaście kilometrów na północ od Ntoum jest już coraz mniej wiosek, jesteśmy w środku tropikalnego lasu.
Kiedy obserwuje się gabońskich pielgrzymów, trudno stwierdzić czy oni tańczą idąc, czy idą tańcząc – szczególnie trudno opisać momenty wejścia na postój lub nocleg. Zadziwia, skąd po wycieńczającym marszu, tyle energii do uwielbienia, głośnego śpiewu i tańca. Są też momenty modlitwy w ciszy, szczególnie w czasie postoju, kiedy część pielgrzymów zostaje na modlitwę w kaplicy.
Parafie w Ntoum i Cocobeach obsługiwane przez braci kapucynów mają liczne dojazdowe kaplice. To przy nich pielgrzymi znajdują miejsce na postoje i nocleg. Z powodu dużej liczby kaplic i niemożliwości dotarcia tu kapłanów w każdą niedzielę, lokalnymi wspólnotami opiekują się katechiści.

Na szlaku pielgrzymkowym trzeciego dnia było bardzo gorąco. Wędrujemy nieustannie przez tropikalny las. Upał wszystkim daje się we znaki – „Je suis fatigué” (Jestem zmęczony), to pierwsze francuskie zdanie, którego uczy się br. Szymon. Jednak zmęczenie szybko mija, kiedy zaczynają się ulubione pieśni pielgrzymów. Śpiewają je po francusku, który jest w Gabonie językiem urzędowym, ale także w językach fang, nzebi i miene. Grupa pielgrzymkowa to idąca orkiestra czy też instrument – każdy klaszcze, niektórzy robią grzechotki z pustych butelek i kamyków, jednym słowem rytm i głośny śpiew niosą tę pielgrzymkę.
Wieczorem gromadzimy się w kaplicy, żeby przeżyć nabożeństwo kończące dzień. Prowadzi je br. Christian, pochodzący ze stolicy kraju Libreville, po wakacjach rozpocznie trzeci rok studiów w kapucyńskim seminarium.

Coraz głębiej zanurzamy się w las tropikalny, przyroda jest imponująca. Co jakiś czas znajdujemy ślady słoni, w tym nawet ich legowisko, ale na same słonie (chyba na szczęście) nie natrafiamy. Jeden z pielgrzymów widział w koronach drzew małpy, spłoszony baran przebiegł przez grupę pielgrzymów. Latające nad naszymi głowami papugi żako dają koncert niezwykłych dźwięków. Kąpiemy się w rzekach, w miejscach, do których słonie przychodzą napić się wody. Na tej pielgrzymce również przyroda również głosi swoją katechezę. Przez piękno stworzenia, odkrywamy piękno Stwórcy.

Jesteśmy na miejscu! Dotarliśmy do Cocobeach, do groty Matki Bożej przy miejscowym kościele. Trudno opisać to, co się działo, ogrom radości i jej bogata manifestacja w modlitwie śpiewem i tańcem! Wielu pielgrzymów niosło ważne dla siebie intencje, wielu przeżyło w czasie drogi swoje spotkanie z Bogiem, każdy doświadczył wspólnoty, która tu, w Gabonie, jest istotną częścią życia – widać tu, że ci ludzie trzymają się razem. Mimo ogromnego zmęczenia pielgrzymi przychodzą jeszcze na wieczorną modlitwę w kościele, w sobotę ostatni pielgrzymkowy akcent – odpust w parafii.

Pątnicy zostali na miejscu na kolejny dzień, ponieważ w sobotę miał miejsce odpust, święto patronalne parafii. Rano wyruszyliśmy na godzinną procesję po mieście, z bardzo głośnym, radosnym śpiewem. Następnie, co ciężko chyba sobie wyobrazić w polskich warunkach, niemal trzygodzinna msza święta! Znów pełna zaangażowanej modlitwy, śpiewu i tańca. Niezwykła jest tu procesja z darami, w której wierni przynoszą wszytko to, co potrzebne do życia – od butelek wody, przez banany, puszki sardynek, po miotły, szczotki i wiadra! Sama procesja trwała ponad 20 minut.
Po mszy, dalsza część świętowania – poczęstunek pod namiotami z bambusów i liści palmowych dla wszystkich. Oprócz ryżu i kurczaka (tu powszechnego) były ryby, gazele, jeżatki oraz sałatki z liści manioku. I naturalnie przez cały dzień śpiew i taniec. Wieczorem po pielgrzymów przyjechały autobusy, którymi wrócili do swoich miejscowości. Za rok spotkamy się znowu na pielgrzymkowym szlaku, już piętnasty raz, tu na Równiku.

 

br. Szymon Janowski, fot. Karol Porwich

Sekretariat Informacji - Prowincja Warszawska