Stocz bitwę!

Jeśli nie podejmiemy walki, będziemy – jak Żydzi krążący czterdzieści lat po pustyni – zmagać się całe życie z tymi samymi problemami…

Pan jest wojownikiem

„Pan jest wojownikiem” czytamy w Księdze Wyjścia, a w Księdze Izajasza: „Jako bohater posuwa się Pan i jak wojownik pobudza waleczność. Rzuca hasło, wydaje okrzyk wojenny, Góruje męstwem nad nieprzyjaciółmi”. W Starym Testamencie, kiedy Duch Pański opanowywał mężczyzn, ci wyruszali na wojnę. Tak czynili Dawid, Samson, Otniel czy Gedeon.

A Jezus? Ten dopiero przygotowywał i toczył zwycięskie bitwy. Na pustyni odbył na tyle wyczerpującą bitwę z szatanem i jego pokusami, że po jej zwycięskim zakończeniu usługiwali Mu aniołowie. Innym razem sporządził bicz, a następnie przeprowadził skuteczny atak, wypędzając ludzi bezczeszczących świątynię. Uciszał żywioły, wyrzucał złe duchy, uwalniał od chorób. Golgota także była śmiertelną bitwą stoczoną o nasze zbawienie. Czy skupiając się na obliczu Boga będącego miłosierną miłością, nie zapominamy o tym, że nasz Pan to jednocześnie mocarz – wojownik?

Z prądem płyną zdechłe ryby

Jak mówi powiedzenie, z prądem płyną tylko zdechłe ryby. Te, które żyją, poznaje się po tym, że walczą z nurtem. Czy my – lud wierny – mamy w sobie moc, energię, zapał? Czy nie dopadła nas apatia, zniechęcenie, zwątpienie? Czy jesteśmy z naszego chrześcijaństwa dumni, czy raczej przepraszamy za to, że żyjemy? Czy dociera do nas, że jesteśmy „ludem wybranym – odkupionym, Królewskim Kapłaństwem”. Jeśli o nic nie walczymy w naszym życiu, również duchowym, może to oznaczać, że życie w nas zamiera.

Czy waleczność podoba się Bogu? Kiedy Żydzi po wyjściu z Egiptu dotarli do Ziemi Obiecanej, wysłali zwiadowców, a ci dowiedzieli się, że jest ona wspaniała. Ale zobaczyli też, że zamieszkują ją silni ludzie, stoją na niej warowne zamki, dopatrzyli się nawet wielkoludów. Podczas narady przywódcy Izraela uznali, że nie zdołają pokonać mieszkańców tej krainy i wziąć jej w posiadanie, więc nie podjęli bitwy… Bóg, rozdrażniony postawą swojego ludu –  brak ufności w Jego potęgę po wielu znakach i cudach, których doświadczył – za karę, za brak odwagi kazał czterdzieści lat krążyć po pustyni… Odmiennego zdania był tylko jeden Kaleb, który wierzył, że jeśli z ludem jest Pan, to zdołają pokonać wszystkich przeciwników i zachęcał do podjęcia walki. I dla niego Bóg zrobił wyjątek – wprowadził go od razu do Ziemi Obiecanej.

Podobnie my dzisiaj – jeśli ciągle w naszym życiu chodzimy w kółko, czyli zmagamy się od lat z tymi samymi nałogami, powielamy nawyki nieprzynoszące dobrych owoców, to znak, że najprawdopodobniej w przeszłości zaniechaliśmy bitwy w ważnej sprawie… Może chodzić o: posługiwanie się kłamstwem, tchórzostwo albo nadmierną nieśmiałość, niewierność, pychę, egoizm, niecierpliwość czy nieczystość. Mogą to spowodować także ograniczające nas wady: bylejakość, opresyjny rygoryzm albo długoletnie zaniechania obciążające nasze sumienie, a objawiające się na przykład nieprzyznawaniem się do czegoś lub nieodbyciem rozmów w kluczowych sprawach.

Zamiecenie problemów pod dywan nic nie da – one wrócą. Demon bez walki się nie wycofa, trzeba stoczyć bitwę.

Aby ograbić mocarza, wpierw trzeba go związać

Kiedy Duch Pana opanuje mężczyznę, ten wyrusza na wojnę. Czyżby? Wydaje się, że mamy obecnie najprawdziwszy kryzys męskości. Obecna kultura nie ceni męskich atrybutów: słowności, wytrwałości, samodyscypliny, odwagi, honoru.

Mężczyzna swoim najbliższym powinien zapewnić bezpieczeństwo, być ich ochroniarzem. Dlaczego najczęściej tak nie jest?  Jak uczy Jezus, aby ograbić mocarza, najpierw trzeba go związać… Jak kapitalnie tłumaczy nieodżałowany śp. ks. Piotr Pawlukiewicz w konferencji pt. „Stocz bitwę”, mężczyzn można związać: erotyką, pieniędzmi, brakiem poczucia własnej wartości, pozycją społeczną, władzą, politykierstwem, komputerem, nienawiścią do kogoś lub czegoś… Kiedy ochroniarz śpi przed telewizorem czy komputerem albo traci czujność, skupiając się nadmiernie na zarabianiu pieniędzy, to wtedy przeciwnik-zły wynosi szczęście z jego domu bez przeszkód… Aby zatrzymać rabusia – trzeba stoczyć bitwę.

I tę walkę ma podjąć właśnie mężczyzna. Ksiądz Piotr Pawlukiewicz tłumaczy także, że aby mężczyzna był zdolny do walki, nie może w nim tkwić kobieta ze swoją delikatnością i potrzebą bezpieczeństwa. To dlatego Bóg zamknął ciało Adama po wyjęciu żebra, z którego stworzył kobietę. Mężczyzna ma być mężczyzną, a kobieta – kobietą. Mają się różnić między sobą ze względu na odmienne zadania do wykonywania. Współczesne zacieranie różnic między płciami to błąd. Różnice, między innymi, są po to, żeby ludzie się nawzajem uzupełniali i wspomagali. Delikatniejsza i potrzebująca bezpieczeństwa kobieta może mężczyznę od walki odwodzić. A niestanięcie do walki może się źle skończyć. Gdzie był Adam, kiedy Ewę kusił szatan? Dlaczego nie zapewnił jej bezpieczeństwa? Bo zabrakło mu czujności, nie stanął do walki i nie odparł ataku złego. To samo dzieje się współcześnie: mężczyźni, często zmęczeni ponadwymiarową pracą albo zajęci oglądaniem meczu, mogą nie zdawać sobie sprawy z niebezpieczeństw czyhających na żony i dzieci. Dlaczego? Bo nie mają z nimi wystarczającego kontaktu. Według amerykańskich badań małżeństwa przeciętnie rozmawiają ze sobą cztery minuty dziennie. Nie robiono takich badań w Polsce, ale może u nas nie jest wiele lepiej?

Mężczyzna ma rozpocząć bój nie dla samej „sztuki walki” ani dla swojej pozycji, ale dla ochrony swojej rodziny przed złem tego świata, przed chorymi ideami burzącymi naturalny Boży ład. Ma stanąć po stronie kobiety, dając jej poczucie bezpieczeństwa, na przykład podczas ciąży, a nie zrzucać na nią całej odpowiedzialności, mówiąc jej, że może – w imię wolności – robić „ze swoim ciałem”, co chce. Także swoim dzieciom winien jest opiekę. Swoich najbliższych powinien traktować jak powierzone mu skarby.

Są chore idee – jak choćby prawo do aborcji na życzenie – którym trzeba umieć powiedzieć stanowcze „nie”. I są sytuacje – jeśli np. ktoś namawia dziecko do narkotyków albo przedwczesnego podjęcia współżycia – kiedy konieczna jest zdecydowana interwencja. Także w sprawie wielogodzinnego siedzenia przed komputerem trzeba umieć wytyczyć granice, najpierw sobie, a potem pozostałym domownikom. I to są zadania – role w pierwszej kolejności przypisane mężczyznom.

Panowanie, władza i moc

Czy wiemy po co Bóg człowieka stworzył i jak określił jego rolę? Otóż stworzył go po to, aby PANOWAŁ nad ziemią, zwierzętami i żywiołami… Bóg dał ludziom nad tym wszystkim WŁADZĘ. I Jezus potwierdza, że została Mu dana wszelka władza na niebie i ziemi… Następnie tę władzę przekazuje siedemdziesięciu dwóm uczniom w sposób konkretny, realny – nad chorobami i złymi duchami. Ostatnie polecenie Jezusa przed wniebowstąpieniem – oprócz głoszenia Ewangelii – dotyczyło tego, aby uczniowie w Jego Imię leczyli wszelkie choroby, wyrzucali złe duchy i wskrzeszali umarłych.

Nasz Mistrz nie podejmował dialogu ze złem. On wydawał polecenie jednym słowem: „Milcz!”. My, niestety, wielokrotne powtarzamy nasze kwestie – a to znak, że nie jesteśmy pewni tego, co mówimy; że nie ma w nas mocy. A źródłem mocy może być tylko Bóg. My możemy ją czerpać od Niego dzięki zjednoczeniu z Nim. Jeśli walczymy własnymi siłami, to albo przegramy, albo – w przeciwnym przypadku – dopadnie nas pycha, kolejna zasadzka złego. Światło i moc z wysoka zostały nam dane nie po to, żebyśmy się uznali za lepszych i traktowali innych z góry, ale dla świadczenia miłosierdzia. Tylko dom zbudowany na skale – Jezusie ostoi się podczas burzy.

Przyczyny braku mocy

Czy nie jesteśmy przesiąknięci zawężoną wizją chrześcijaństwa, ugrzecznionego, fałszywie pokornego, przepraszającego za to, że w ogóle ośmiela się jeszcze istnieć? Zewsząd słyszymy o Bogu miłosiernym, niedołamującym nadłamanej trzciny i niedogaszającym ledwie tlącego się knotka, wzywającym do nadstawiania drugiego policzka. Zgoda. Ale Bóg to pełnia – jest wojownikiem i zwycięzcą. Pokonał zło, w tym śmierć. I co najważniejsze – ten jednocześnie miłosierny i wszechmocny Bóg, Stwórca i Pan wszechświata – jest po naszej stronie! I udzielił nam, swoim wyznawcom, własnej mocy. Dlaczego nie czujemy jej w sobie, dlaczego z niej nie korzystamy?

Kolejną przyczyną braku mocy może być nasza grzeszność, która skutkuje poczuciem niegodności. Zły duch łapie nas w pułapkę: wykazując naszą grzeszność, mówi, że nie możemy liczyć na pomoc Ojca Niebieskiego. Tak właśnie działa duch kłamstwa – wmawia nam, że Bóg nas oskarża, że odwraca od nas swoje oblicze zniesmaczony naszymi grzechami. A to nieprawda. Oskarżycielem jest szatan. Pobudza w nas samoodrzucenie i samopogardę, a my to projektujemy na Boga. A przecież Jezus jest naszym obrońcą – adwokatem. Po to przeszedł krzyżową mękę, żebyśmy pomimo naszej grzeszności nie tracili miłości i wsparcia Ojca: „Bo On nie wzgardził ani się nie brzydził nędzą biedaka, ani nie ukrył przed nim swego oblicza i wysłuchał go, kiedy ten zawołał do Niego” (Ps 22,25). Nie możemy więc popełnić tego błędu, co Adam i Ewa, którzy po pierwszym grzechu przestraszyli się Boga i ukryli przed Nim. Nasz obrońca, Jezus, nigdy się od nas nie odwraca. Nigdy nas nie potępia. Konfesjonały są czynne – korzystajmy.

Władza i moc nie zostały dane tylko komuś tam i kiedyś tam, ale są wciąż udzielane nam – ludowi Bożemu, każdemu z nas: „Bądź mocny i mężny. Nie bój się i nie zniechęcaj się, bo Pan, twój Bóg, będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz” (Księga Jozuego 1,9). Również Jezus zapewnił, że będzie z nami przez wszystkie dni aż do skończenia świata. W walce nie jesteśmy zdani sami na siebie – Bóg będzie z nami. Przepięknie tę prawdę o naszej grzeszności i jednoczesnej godności wyraziła w swoim Dzienniczku siostra Faustyna: „Idę przez życie wśród tęcz i burz, ale z czołem dumnie wzniesionym, bo jestem dzieckiem królewskim, bo czuję, że krew Jezusa krąży w żyłach moich, a ufność swoją złożyłam w wielkim miłosierdziu Pańskim” (Zeszyt II, 992).

Stocz bitwę

Aby toczyć bitwę, trzeba konkretnie wiedzieć po co, z kim i w jaki sposób. Precyzyjnie objaśnia to Święty Paweł: „Bracia: Bądźcie mocni w Panu – siłą Jego potęgi. Przyobleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw duchowym pierwiastkom zła na wyżynach niebieskich. Dlatego przywdziejcie pełną zbroję Bożą, abyście się zdołali przeciwstawić w dzień zły i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc do walki, przepasawszy biodra wasze prawdą i przyoblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość głoszenia dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania” (Ef 6,10-20).

A więc bitwa toczy się po to, by się duchowo ostać i nie dać się zwieść złu. Jej celem jest nasze zbawienie. Przeciwnikiem są „duchowe pierwiastki zła na wyżynach niebieskich”, czyli diabeł ze swoimi kłamstwami i pokusami. Sposób prowadzenia walki to dążenie do prawdy i sprawiedliwości, wprowadzanie pokoju, opieranie się na słowie Bożym w połączeniu z modlitwą. Fundamentem walki chrześcijańskiej jest prawda, która rodzi pokorę. To zmaganie się z własną naturą i odruchami – na przykład  z potrzebą odwetu, którego mamy zaniechać. To także błogosławieństwo w odpowiedzi na przekleństwo.

Pól bitewnych nie brakuje

Konieczna jest dziś walka o prawdę z wszechogarniającym kłamstwem – o prawdziwe znaczenie słów, o nazywanie rzeczy po imieniu. O jakim prawie wyboru dla kobiet mówi się dzisiaj? Aborcja to zabójstwo. Rozejście się ze współmałżonkiem i zamieszkanie z nowym partnerem to cudzołóstwo. I nie chodzi o potępianie kogokolwiek, ale nazwanie sprawy po imieniu. Jezus w swoich wypowiedziach był dosadny, radykalny.

Ilu z nas powinno zmagać się z lenistwem, bylejakością, zaniechaniem? Na przykład: jeśli czujemy, że niedomaga nasz związek, nie poddawajmy się, ale walczmy o niego. Nie zapominajmy o dozgonnym przyrzeczeniu złożonym przed Bogiem. I nie popierajmy poglądów, że jak się nie układa, to rozwiązaniem jest ewakuacja od Baśki do Kaśki albo od Franka do Janka. Pomijając pojedyncze, wyjątkowe sytuacje i nie osądzając personalnie nikogo, powinniśmy stać na stanowisku, że „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”. Jeśli widzimy, że dzieci nas unikają, nie podejmują rozmowy – to walczmy o czas dla nich, o obdarzenie ich uwagą i dążmy do odbudowania kontaktu.

Dzisiaj szczególnie ważnym polem do chrześcijańskiej walki jest odchodzenie od wiary i Kościoła pokolenia trzydziestolatków i młodszych. Właśnie w tym przypadku przekonamy się najdobitniej, że źródłem mocy może być tylko sam Bóg, a metodą „walki” tylko nasze dążenie do zjednoczenia z Nim. Żadnym argumentami, a tym bardziej naciskami, nie nakłonimy młodych ludzi do powrotu. Jeśli nie zobaczą w nas autentycznego życia Bożego, jeśli nie odczują promieniowania od nas pokoju i pogody ducha, nie wrócą.

Jeśli sypie się nam zdrowie – podejmijmy o nie walkę. Ono też jest darem bożym – skarbem. Odważmy się na wizytę u specjalisty, podejmijmy wysiłek – czasem wręcz heroiczny – o zmianę nawyków żywieniowych, wprowadźmy regularny i zdrowy wysiłek fizyczny.

Klasyczny przykład pola walki to nałogi. Znam osoby, które rzucały palenie wiele razy, ale nałóg wracał. Nie poddawały się i szukały kolejnych metod. W końcu nadeszło zwycięstwo – od lat nie palą. 

W dzisiejszych czasach bardzo ważna jest także walka o równowagę pomiędzy poszczególnymi obszarami życia: pracą, duchowością, relacjami – rodziną, finansami, zdrowiem i czasem dla siebie.

Z larwy w motyla

Jeśli nie podejmiemy walki, będziemy – jak Żydzi krążący czterdzieści lat po pustyni – zmagać się całe życie z tymi samymi problemami…

W walce nie jesteśmy sami – pomimo naszej grzeszności zawsze wspomaga nas wszechmocny Pan wszechświata. Trzeba to dobrze rozumieć. Bo Bóg nie jest od tego, żeby „robić nam lżej”. On może – nie usuwając przed nami przeszkód, dając nam trudne sytuacje-zadania – wspomagać w ten sposób nasz rozwój. Może Mu chodzić o to, byśmy odkryli w sobie i „uruchomili” moc pochodzącą od Niego i zrobili z niej dobry użytek: „Ci, co zaufali Panu, otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą” (Iz 40,31).

Walka jest po to, żebyśmy z larw przekształcili się w motyle. Pięknie i sugestywnie zostało to pokazane choćby w filmie Nicka Vujicica „Cyrk motyli”. 

Podczas spotkania z młodzieżą papież Franciszek mówił, żeby nie być kanapowymi chrześcijanami. Zdobądźmy się na kolejny wysiłek. Nigdy nie jest za późno, żeby obudzić w sobie wojownika.

Tekst Antoni Skowroński

Artykuł i zdjęcia za: glosojcapio.pl

 

Biuro Prasowe Kapucynów - Prowincja Krakowska